Choć TV Puls nie należy do czołówki najpopularniejszych stacji telewizyjnych w Polsce, zapewne większość z was choć raz oglądała „Lombard. Życie pod zastaw”. Właściciela przybytku gra tam Zbigniew Buczkowski.
Buczkowski to aktor, o którym jeszcze kilka lat temu mogliśmy pomyśleć, że przeminął. Nie pojawiał się już – inaczej niż przed laty – w serialach Polsatu. Generalnie cicho o nim w mediach. Okazuje się jednak, że praca przy „Lombardzie” dawała mu przez ten czas niemałą satysfakcję.
Mało kto zna jednak kulisy. Konkretnie chodzi o klimat, w jakim przebiegały prace nad kolejnymi odcinkami programu Lombard. Życie pod zastaw, gdy żył jeszcze Mateusz Murański. Czyli zmarły przed kilkoma miesiącami odtwórca roli Adka, później freakfighter.
Buczkowski i Murański. Co działo się na planie „Lombardu”?
„Lombard. Życie pod zastaw” jest hitem ramówkowym TV Puls od jesieni 2017 roku. Od tego czasu powstało blisko 700 odcinków tego kultowego już serialu, przez niektórych nazywanego również paradokumentem.
Co oczywiste, najbardziej rozpoznawalnym aktorem od początku prac nad serialem był Zbigniew Buczkowski. Widzowie kojarzyli go z kilku polskich filmów fabularnych, ale przede wszystkim z seriali Polsatu, jak chociażby „Graczykowie”. TVP Puls obsadziło go natomiast w roli postaci o znacznie poważniejszej charakterystyce.
Zbigniew Buczkowski nie sprawia wrażenia człowieka konfliktowego. I najprawdopodobniej takim nie jest. Z naszych informacji wynika jednak, że na planie wyjątkowo nie po drodze było mu ze wspomnianym Mateuszem Murańskim. Trudno powiedzieć, by obu panów łączyła przyjaźń czy zawodowe koleżeństwo. Była to raczej chłodna relacja zawodowa. Od czasu do czasu miało nawet dochodzić między nimi do utarczek słownych. Gdy sami chcieliśmy poprosić Buczkowskiego o kilka słów o Mateuszu Murańskim po jego śmierci, znany aktor dosłownie rzucił słuchawką. W ten sposób „subtelnie” odmawiając komentarza.
POPULARNE DZIŚ: Pilny komunikat ZUS w sprawie 14. emerytury. Wiadomo, w jakie dni będą wypłaty