Ewa Błaszczyk, powszechnie znana aktorka, a w ostatnich kilkunastu latach prezeska Fundacji, całe swoje życie podporządkowała jednemu. Odzyskaniu córki, która już niemal ćwierć wieku temu – w koszmarnych okolicznościach – popadła w, tak mogło się dziś wydawać, nieprzerwaną śpiączkę.
- Jej córka, Ola, zapadła w śpiączkę w wieku 6 lat
- Miało to miejsce w 2000 roku, zatem gdy Ewa Błaszczyk była jedną z gwiazd telewizji
- Ola do dziś pozostaje w śpiączce, ale pojawiła się iskierka nadziei
- Więcej ciekawych artykułów na stronie głównej mPress
Wtedy, w 2000 roku, nikt nie spodziewał się, że dramat Ewy Błaszczyk może potrwać tak długo. Już od 23 lat czeka na „pobudkę” swojej córeczki. Choć ta – oczywiście wiekowo – jest już dziś dorosłą kobietą.
Oczywiste jest, że historia to bardzo smutna. Ostatnie wypowiedzi Ewy Błaszczyk wnoszą jednak do niej nutkę optymizmu. Czy doczekamy się – niemalże – cudu? Słowa niezwykle cierpliwej, 67-letniej dziś matki, naprawdę dają ku temu nadzieję.
Ewa Błaszczyk o stanie swojej córki
Kobieta zdaje się sprawiać wrażenie osoby, która mniejsze nadzieje na odzyskanie dziecka miała na początku lat 2000, niż obecnie. Może to być prawda i sytuacja wcale nie prezentuje się w ten sposób bez przyczyny. O czym sama mówi.
Wskazuje bowiem na niebywały postęp medycyny, jaki poczyniono w Polsce i na świecie na przestrzeni niemal 23 lat. To tutaj upatruje nadziei na cudowne przebudzenie Oli i mówi wprost: – Na poziomie tego, co jest dostępne w tej chwili, można liczyć na cud. Ale mam z nią kontakt emocjonalny i niewątpliwie ona jest.
Słowa iście poruszające. Żywimy zatem szczere nadzieje na to, że Ewa Błaszczyk spełni nie tyle swoje marzenie, co zrealizuje życiowy cel, jakim jest przywrócenie Oli „do życia”. Choć – zaznaczmy – dziewczyna żyje. Frazy „do życia” użyliśmy w formie kolokwializmu.
Niech już da spokój…