Już od dwóch miesięcy Jacek Jaworek pozostaje nieuchwytny dla organów ścigania. 52-latek, który w Borowcach zamordował trójkę swoich krewnych, jest poszukiwany przez wszystkie możliwe służby. Nowe ustalenia pozwalają sądzić, że przestępca wszystko wcześniej zaplanował.
W dniu morderstwa, na kilka godzin przed jego dokonaniem, Jacek Jaworek brał udział w ognisku wraz z kilkoma swoimi znajomymi. Odbywało się ono w niedalekim sąsiedztwie domu, w którym później doszło do tragedii.
To właśnie tam trop zaprowadził policyjne psy. I tam się urwał. Wiele wskazuje zatem na to, że po dokonaniu zbrodni Jaworek wrócił na miejsce, w którym wcześniej bawił się i spożywał alkohol z kolegami. Czy zostawił tam samochód?
Jacek Jaworek wsiadł w samochód i ruszył do ucieczki?
Wiele wskazuje na to, że tak. Media, powołując się na informacje serwisu Onet.pl, powielają takie doniesienia. Bardzo prawdopodobna jest wersja mówiąca o tym, że Jacek Jaworek celowo zostawił samochód w zalesionym terenie, tłumacząc znajomym, że nie chce prowadzić go pod wpływem alkoholu. Planował jednak po niego wrócić kilka godzin po zakończeniu biesiady.
Wtedy miał dokonać zbrodni i wrócić po pojazd, którym następnie rzucił się do ucieczki. Zanim na miejscu zbrodni znalazły się wszystkie służby, minęło kilkadziesiąt minut. Zanim z kolei o poszukiwaniach Jacka Jaworka dowiedzieli się policjanci z innych krajów Europy, minęło… kilka dni. Przestępca mógł zatem przemieścić się, gdzie tylko chciał.
W pierwszych kilkudziesięciu godzinach, gdy opuścił już kraj, mógł nawet „prześlizgnąć się” przez ewentualną kontrolę graniczną. Zresztą już nawet wtedy – 10 lipca – w ramach Unii Europejskiej zdarzały się one stosunkowo rzadko, tak jak przed pandemią.
Gdzie jest Jacek Jaworek? W Niemczech, Austrii, we Włoszech a może we Francji? Odpowiedź na to pytanie zna dziś najprawdopodobniej tylko i wyłącznie poszukiwany morderca.