Jarosław Kaczyński chce wycofać się z własnej inicjatywy. Taka sytuacja należy do niezwykle rzadkich. Tym razem prezes Prawa i Sprawiedliwości proponuje zmiany w uposażeniach poselskich. Z tym, że w stronę odwrotną, niż trzy lata temu.
Serwis oko.press przekazał zaskakującego newsa. Według informacji zebranych przez dziennikarzy rzeczonego tytułu, Jarosław Kaczyński proponuje posłom podwyższenie uposażeń. Sęk w tym, że zaledwie w 2018 roku – zatem całkiem niedawno – lider partii rządzącej forsował zmiany idące w odwrotnym kierunku.
[irp posts=”2640″ name=”Media potwierdzają nasze doniesienia ws. stanu zdrowia prezesa Kaczyńskiego”]
W 2018 roku po aferze z nagrodami dla ministrów Jarosław Kaczyński zaproponował zredukowanie pensji poselskich i senatorskich o 20 proc. Za pomysłem głosowali posłowie PiS, ale się raczej nie cieszyli. W zeszłym roku pojawił się plan dużych podwyżek. W Sejmie chętnie zagłosowali za tym politycy rządzącej koalicji oraz opozycji. Pora była jednak kontrowersyjna – był to środek pandemii koronawirusa, wielu Polaków straciło pracę i firmy. Oburzenie społeczeństwa było spore. Senat ustawę odrzucił i ta trafiła do sejmowej „zamrażarki” – zauważa rmf24.pl
[irp posts=”2596″ name=”Policja przejrzała galerię zdjęć z telefonów ofiar Jacka Jaworka. Zobaczyli coś przerażającego”]
Kaczyński zmienia zdanie: posłowie będą zarabiać więcej
Dziś temat wraca. I wiele wskazuje na to, że politycy zasiadający w Sejmie, gdy gospodarka zbierać się będzie po gigantycznym kryzysie, będą inkasować wyższe wynagrodzenia.
Jarosław Kaczyński zdaje się być sporym optymistą. Uważa bowiem, że podniesienie uposażenia i diety poselskiej załatwi problem, z którym od zarania dziejów borykają się liderzy rządzących partii w Polsce. Mowa o „poszukiwaniu dodatkowego źródła dochodu” przez polityków będących członkami obozu rządzącego.
Nowa strategia szefa PiS?
W przypadku PiS była to patologiczna wręcz liczba polityków i ich rodzin zasiadających w spółkach Skarbu Państwa. Tam najczęściej pobierali wynagrodzenia znacznie wyższe, niż te, jakie wpływały z Sejmu.
Są jednak również zwolennicy tezy mówiącej, że takim ruchem Jarosław Kaczyński chce – choć trochę – przypodobać się mniej zamożnym politykom frakcji opozycyjnych. Jak bowiem wiadomo, większość sejmowa PiS-u chwieje się posadach. Raz jest, raz jej nie ma. Koalicjanci są niepewni i niespecjalnie lojalni. Kaczyński chce zatem przeciągnąć na swoją stronę jak największą rzeszę parlamentarzystów bieżącej kadencji.