Jarosław Kaczyński coraz częściej podejmuje decyzje polityczne, które zaskakują nie tylko opinię publiczną, ale nawet jego bliskich współpracowników. Dziś ziściła się kolejna. Może ona – zdaniem wielu komentatorów – błyskawicznie odbić się obecnej władzy czkawką.
Powrót Donalda Tuska to temat numer jeden w krajowych mediach w ostatnich dniach. Trudno się dziwić, bowiem były premier może powtórnie okazać się game changerem na krajowej scenie politycznej. Ale w szeregach Prawa i Sprawiedliwości też dużo się dzieje.
Wiele spekulacji narosło w ostatnich latach wokół pytania, kto może być następcą Kaczyńskiego. Przed konfliktem w obozie Zjednoczonej Prawicy niektórzy spekulowali, że do takiej funkcji aspiruje Zbigniew Ziobro, stojący dziś na czele Solidarnej Polski. Dziś jednak scenariusz ten wydaje się bardzo mało prawdopodobny. Wśród ewentualnych spadkobiercach spuścizny Jarosława Kaczyńskiego wymieniany był także Joachim Brudziński – jeden z najbliższych przyjaciół prezesa, z którym często spędza wakacje. Wszystko jednak wskazuje na to, że szef PiS ma inny plan.
Kaczyński znów zaskakuje
Jak się bowiem okazało, Jarosław Kaczyński naprawdę mocno ufa Mateuszowi Morawieckiemu. Temu, który jeszcze kilka lat temu był prominentnym politykiem Platformy Obywatelskiej. Któremu do dziś nie do końca ufa wielu sympatyków partii rządzącej. Którego w końcu nawet prawicowi publicyści nazywają „człowiekiem Tuska stojącym na czele rządu”.
Mamy poważne podstawy ku temu, by sądzić, że to nie Jacek Sasin czy wspomniany Brudziński są dziś „drugą siłą” w PiS, zaraz po Jarosławie Kaczyńskim. Funkcję wiceprezesa partii objął dziś bowiem premier Mateusz Morawiecki:
Gratulacje @MorawieckiM 🥳 https://t.co/pyX1zlML5W
— Edyta Kazikowska (@ekazikowska) July 4, 2021
Decyzja ta może okazać się brzemienna w skutkach. Bynajmniej nie dlatego, że na pnącego się w hierarchii PiS Morawieckiego wpływ mogą mieć osoby spoza rządu – np. Donald Tusk. To akurat trudno sobie wyobrazić. Natomiast wewnątrz obozu rządzącego obecny rozwój wypadków może wywołać chaos, rozdrażnienie, zazdrość i realny niepokój o to, co będzie, gdy Jarosław Kaczyński zejdzie ze sceny. Bo raczej nie będzie tak, jak większość sobie to wyobrażała. Zachodzi obawa, że już w najbliższym czasie w szeregach partii rządzącej zacznie się rozpychanie łokciami i nerwowa walka o wpływy. Wielu może również – zapobiegawczo – rozglądać się za innym środowiskiem politycznym, w którym można by bezpiecznie kontynuować polityczną karierę.
Nieoczywisty następca Kaczyńskiego
Oficjalnie oczywiście Morawieckiego wybrała demokratycznie rada polityczna ugrupowania. Nikomu jednak nie trzeba chyba tłumaczyć, kto w szeregach Prawa i Sprawiedliwości pieczętuje kluczowe decyzje. A skoro taka właśnie decyzja zapadła ws. stanowiska wiceszefa partii na kolejne lata, to możemy przypuszczać, że plany prezesa Kaczyńskiego nie są tak oczywiste i schematyczne, jak wielu obserwatorom się wydawało.
Wspomniany wyżej brak pełnego zaufania elektoratu PiS do Mateusza Morawieckiego wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze – raczej oczywiste – całkiem niedawno obecny premier stał u boku Donalda Tuska, gdy ten piastował stanowisko szefa rządu. Po drugie – Morawiecki to „bankster”, co nierzadko jest mu przypominane. Czyżby zatem były polityk PO, wywodzący się ze środowiska wielkiej finansjery, już wkrótce miał stanąć u sterów największej partii konserwatywnej w kraju? Niewykluczone, a nawet całkiem prawdopodobne. Oczywiste jest przecież, że prezes Kaczyński nie będzie żył wiecznie.