Robert Lewandowski nie pomaga sobie kolejnymi wypowiedziami w obliczu „afery bachatowej”. Wielu, najpewniej złośliwie, sugeruje romans żony „Lewego” z hiszpańskim trenerem bachaty (zmysłowego latynoskiego tańca). Anna Lewandowska nigdy stanowczo i oficjalnie nie zaprzeczyła, jakoby spotykała się z – jak określili go polscy internauci – „boskim Alvaro” również na stopie prywatnej. A teraz takie słowa Roberta…
Lewandowski to sympatyczny człowiek i świetny piłkarz. Trudno go nie lubić. Czasami jednak nie radzi sobie z szeroko pojętym PR-em i wychodzi naprawdę kiepsko. Tym razem efektem najnowszego wywiadu udzielonego przez Roberta Lewandowskiego serwisowi „WP Sportowe Fakty” są zarzuty o całkowitą uległość wobec żony.
Zaledwie wczoraj cytowaliśmy słowa Roberta Lewandowskiego, który mówił o tym, że bardzo chce mieć syna. Jak wiadomo, Lewandowscy doczekali się już potomstwa, w postaci dwóch córeczek. Klara ma dziś 7 lat, zaś młodsza Laura – 4.
Lewandowski: to Ania decyduje
O tym, by mieć syna marzy Robert, zaś Anna Lewandowska… no właśnie. Ona najwyraźniej niekoniecznie. Pytany o to, zresztą nie tylko o to, „Lewy” mówi wprost, że to ona decyduje o tym, co robi, a nawet… o tym, czy da mężowy wymarzonego potomka. Choć zwykle jest to wspólna decyzja, w tym przypadku – co potwierdza Robert Lewandowski – „decyzja należy do Ani”. Co natomiast w kwestii osławionego już Hiszpana, tańczącego z Anną zmysłową bachatę?
– Nie wiem, jak to jest mieć syna. A czy będę miał taką możliwość? Zobaczymy. […] Wiadomo, że to też jest decyzja Ani – powiedział Lewandowski w rozmowie z dziennikarzami WP, cytowanym m.in. przez Onet. Nie zaprzeczył też, że – oględnie mówiąc – nie jest on osobą dominującą w związku. W domu rządzi raczej Ania. 35-letni piłkarz wyobraża sobie zatem, że mógłby zakazać jej realizowania pasji czy ją kontrolować.
Być może dlatego tak enigmatycznie odpowiadał na pytania dziennikarza TVP „o bachatę” przed poprzedzającym Euro 2024 meczem z Ukrainą? Tak jak opisywaliśmy, minę miał wówczas nie tyle nietęgą, co… nieobecną. Można by odnieść wrażenie (co oczywiście nie musi być prawdą), że wcale nie jest tak wyluzowany, jak Hiszpanie, z którymi się zestawia, a na to, co robi „Lewa” po prostu ma niewielki wpływ.