Strona głównaPolitykaMiał być kandydatem PiS na prezydenta. Stracił immunitet i usłyszał poważne zarzuty

Miał być kandydatem PiS na prezydenta. Stracił immunitet i usłyszał poważne zarzuty

Prezes Kaczyński mówił o nim: „To mój numer jeden”. Wielu w strukturach Prawa i Sprawiedliwości upatrywało w nim kandydata na prezydenta RP już teraz, gdy urząd oddawał będzie Andrzej Duda. Wszystko jednak posypało się na ostatniej prostej. Prokurator, uchylony immunitet i zawieszona kariera polityczna. 

Na Podkarpaciu PiS niezmiennie cieszy się największym poparciem spośród wszystkich regionów naszego kraju. Być może dlatego prezes Jarosław Kaczyński darzy taką sympatią wielu działaczy reprezentujących właśnie podkarpackie struktury Prawa i Sprawiedliwości.

Szef partii rządzącej Polską przez minionych 8 lat nie stracił zaufania do jednego ze swoich ulubieńców nawet po tym, jak bez powodzenia szefował on sztabowi wyborczemu Zjednoczonej Prawicy przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi.

Popularne dziś: Premier Tusk opublikował na Facebooku zdjęcie, no i się zaczęło. „Żenada, tragedia”

Wówczas Tomasz Poręba, bo o nim mowa, zrezygnował ze stania na czele kampanii PiS. Oficjalnie. Bo raczej powszechną wiedzą jest, że decyzję o zmianie lidera sztabu podjęto „na samej górze”. Nietrudno się domyślić, gdzie to się stało. Zupełnie jakby tej wpadki nie było, Jarosław Kaczyński (zresztą podobno już od 2020 r.) miał plan, by to właśnie europosła Porębę posłać w bój o prezydenturę. Plany te brutalnie pokrzyżowała jednak prokuratura i… Parlament Europejski.

Tomasz Poręba 2024
Tomasz Poręba

Dla Kaczyńskiego był „numerem jeden” na Podkarpaciu

„Mój numer 1 na Podkarpaciu” – głosiły plakaty przedstawiające Tomasza Porębę ściskającego dłoń Jarosława Kaczyńskiego przed eurowyborami w 2014 r. W kolejnych latach kariera niedawnego europosła szła świetnie. W południowo-wschodniej Polsce był szanowany nawet przez sympatyków frakcji Donalda Tuska.

Mogło być jeszcze lepiej. Prezes Prawa i Sprawiedliwości miał bowiem, jeszcze w połowie ubiegłego roku, analizować pomysł desygnowania Tomasza Poręby do walki w wyborach prezydenckich 2025. Polityk ten charakteryzuje się bowiem wysoką prezencją, kompetencją w wielu dziedzinach, znajomością języków i wzbudza zaufanie.

Przez lata – co ważne w kontekście wyborów – stronił również od afer na „swoim podwórku”. W końcu jednak nadszedł listopad ubiegłego roku.

Afera rasistowska i rezygnacja

„9 listopada 2023 Parlament Europejski uchylił mu immunitet w związku z procesem wytoczonym kilku europosłom PiS przez Rafała Gawła (z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych), który zarzucił im przestępstwa rasistowskie (związane z rozpowszechnianiem spotu wyborczego) na terenie Polski w trakcie kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości przed wyborami samorządowymi w 2018” – można przeczytać na Wikipedii. Następnie Tomasz Poręba samodzielnie niemal wykluczył się z wielkiej polityki.

Lub też – jak powiedziałby optymista – zawiesił swoją karierę. W kwietniu 2024 zadeklarował bowiem rezygnację ze startu w kolejnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Co będzie z nim dalej? Czas pokaże. Można jednak zaryzykować tezę, że – no cóż – głową państwa raczej już nie zostanie.

Podobne artykuły