Wielu obywateli wciąż ledwo wiąże koniec z końcem. Co prawda doraźnie pomagają rządowe programy socjalne, dzięki którym najubożsi otrzymują dodatkowe pieniądze, ale… no właśnie. Skąd władza bierze środki, które przeznacza na wypłaty „czternastek”, 800 plus itd.? Już w najbliższych tygodniach przekonamy się o tym na własnej skórze.
Kolejne podatki, daniny, podwyższanie akcyzy, coraz bardziej rygorystyczne wymagania wobec przedsiębiorców, nawet tych prowadzących niewielką, jednoosobową działalność gospodarczą.
Rząd najwyraźniej wciąż chce, by plusy (jakimi są dodatkowe świadczenia pieniężne) przysłoniły nam minusy (rosnące ceny, galopująca inflacja, rosnące koszty życia, nieruchomości i prowadzenia działalności). Tuż przed wyborami przegłosowali jednak zmiany, które bez wątpienia wyprowadzą z równowagi większość obywateli. Co wymyślili tym razem?
Akcyza w górę. Wiemy, co podrożeje w 2024 (nie tylko alkohol i papierosy)
Nawet gdyby inflacja wyniosła w przyszłym roku 0 procent, niektóre produkty nadal będą drożeć. Wszystko to przez inicjatywę Ministerstwa Finansów, które stwierdziło najwyraźniej, że ceny alkoholu i tytoniu w naszym kraju wciąż są nieco za niskie. Jak duże będą wzrosty cen?
Szykuje się kolejny wzrost cen alkoholu oraz papierosów. Rada Ministrów przyjęła projekt budżetu na przyszły rok, który zakłada wzrost akcyzy o 5 proc. na napoje alkoholowe oraz o 10 proc. na papierosy – czytamy na Money.pl.
Dzieje się zatem to, co zawsze. Państwo podwyższa ceny najpopularniejszych używek, podnosząc i tak już drakońskie akcyzy. W efekcie tego w przyszłym roku za papierosy, piwo, wino czy wódkę zapłacimy CO NAJMNIEJ: 5 proc. (w przypadku tytoniu) oraz o 10 proc. (alkohol) więcej, niż płacimy obecnie. Dziś przeciętna paczka papierosów kosztuje blisko 20 zł.
Możemy sobie tylko wyobrażać, o jakiej kwocie w jej kontekście będziemy mówić za kilkanaście lat, gdy kolejni rządzący będą subtelnie, „na zasadzie gotującej się żaby”, podwyższać nam akcyzy i podatki. Bo, robiąc to, nie uderzają przecież w producentów, którzy i tak doliczą wzrost do ceny finalnej produktu. Resort finansów uderza bezpośrednio w konsumenta. Zapewniając oczywiście, że wszystko to w trosce o zdrowie obywateli.