Zaledwie kilkadziesiąt minut temu informowaliśmy, że prezydent Andrzej Duda wypowiedział słowa, które bez wątpienia dotrą do Władimira Putina. Nie trzeba było długo czekać na kontrę ze strony prezydenta Rosji. Ponadto pojawiła się obszerna interpretacja słów rosyjskiego przywódcy. Wynika z niej, że z Kremla znów płyną jawne groźby w kierunku państw naszego regionu.
We wtorek świat obiegły słowa prezydenta Polski, który wprost powiedział, po co siły NATO gromadzą się na wschodniej flance. Miał na myśli m.in. Polskę oraz państwa bałtyckie.
To, co powiedział Andrzej Duda w oczywisty sposób nie przypadło do gustu Władimirowi Putinowi. Rosyjski dyktator od wielu lat robi wszystko, by wojska Sojuszu Północnoatlantyckiego nie strzegły Polski oraz państw położonych na północ i południe od naszych granic. Tymczasem dziś prezydent Duda i minister Błaszczak złożyli wizytę na Łotwie. – Każdy, kto zobaczył Irpień, Borodziankę, Buczę, Mariupol i inne miejsca na Ukrainie, wie, po co dzisiaj na wschodniej flance NATO są wojska sojusznicze. Po to, żeby nikt nie zaatakował – mówił polski prezydent.
Putin jawnie grozi państwom bałtyckim?
Tymczasem w serwisie niezalezna.pl pojawiła się publikacja, w której dr Domitilla Sagramoso, ekspertka ds. Rosji z King’s College London, interpretuje słowa Władimira Putina wypowiedziane niejako w kontrze do stanowiska polskiego.
Władimir Putin jak zwykle nie powiedział o swoich zamiarach wprost. Po raz kolejny natomiast posłużył się odległą historią, by wzbudzić strach w państwach położonych na zachód od Ukrainy.
Dr Domitilla Sagramoso powiedziała, że „samo odwołanie się do postaci Piotra Wielkiego, który zdobył dla Rosji dostęp do bałtyckich portów, a w szczególności wspomnienie o Narwie w Estonii, może być interpretowane jako wyzwanie czy groźba rzucona w stronę państw bałtyckich czy potencjalnie nawet Finlandii„. Prawdopodobnie właśnie dlatego Finowie już od kilku tygodni ubiegają się o wstąpienie w struktury NATO.
„To ma być postrzegane jako przesłanie, że Rosja może nie zatrzymać się na Ukrainie i może chcieć zająć państwa bałtyckie. Stworzenie lepszej strategicznej obecności na Morzu Bałtyckim jest czymś, co Rosja zapewne chciałaby rozważyć. Ale nie sądzę, by z militarnego punktu widzenia było to realistyczne” – tłumaczy ekspertka.