Sztangista Julius Ssekitoleko, który był na liście rezerwowej na zawody olimpijskie w Tokio, uciekł z hotelu w Japonii. Według hiszpańskiej Marki, pozostawił po sobie list, w którym napisał, że nie chce wracać do Ugandy.
Ssekitoleko miał stawić się wczoraj na obowiązkowe testy na obecność koronawirusa. Zawodnik nie pojawił się jednak w wyznaczonym miejscu i nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa. Ostatni raz był widziany wczoraj około północy.
Ugandyjczyk znajdował się na liście rezerwowej na zawody podnoszenia ciężarów podczas Igrzysk Olimpijskich. Mógłby na nich wystąpić tylko wtedy, jeśli zwolniło by się miejsce na liście podstawowej. Ssekitoleko miał najprawdopodobniej wrócić do kraju 20 lipca.
Funkcjonariusz mieli znaleźć w pokoju Ugandyjczyka list z wyjaśnieniami, że nie chce wracać do kraju, ponieważ życie tam jest bardzo trudne. Poprosił także kolegów z kadry, żeby przekazali jego rzeczy osobiste żonie przebywającej w Ugandzie.
Z ostatnich ustaleń wynika, że Ssekitoleko opuścił hotel bez pozwolenia o 1:00 w piątek i kupił bilet na pociąg do oddalonej o 200 kilometrów Nagoyi. Jeden z członków drużyny ugandyjskiej miał skontaktować się z nim przez telefon, ale nie udało się ustalić, gdzie aktualnie przebywa.
[irp posts=”2160″ name=”Złe wieści z Tokio, w wiosce olimpijskiej potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa!”]
Sytuacja z udziałem sztangisty wywołała niepokój o poziom bezpieczeństwa w wiosce olimpijskiej i obowiązujące tam restrykcje. Już dziś potwierdzono pierwszy przypadek zarażenia w bańce.