Historia życia znakomitego artysty znad Wisły jest niczym scenariusz filmu pełnego wzruszeń, humoru, ale i smutku. Roman Kłosowski to aktor, który nieśmiertelność zdobył rolą Maliniaka w kultowym serialu „Czterdziestolatku” i całe życie poświęcił sztuce.
Mimo wielu sukcesów na arenie zawodowej, Roman Kłosowski swoim największym osiągnięciem nazywał miłość i małżeństwo. Urodzony w dniu zakochanych (14 lutego), z humorem podchodził do życia. Wielokrotnie powtarzał, że szczęście w miłości było mu po prostu pisane. – Nie może być inaczej, skoro urodziłem się w walentynki – żartował.
Roman Kłosowski do końca ubóstwiał swoją żonę
Prawie sześć dekad Roman miał u boku swoją ukochaną żonę Krystynę, która była dla niego całym światem. Ich historia rozpoczęła się w sposób, który mógłby być sceną rodem z komedii romantycznej. Młody, przystojny aktor, tuż po ukończeniu szkoły teatralnej, spotyka przyszłą żonę w sytuacji, która na pierwszy rzut oka nie zwiastowała wspólnej przyszłości.
Krystyna, z zamiarem zostania aktorką, zwróciła się do Romana po radę, na co on, z charakterystycznym dla siebie przenikliwym spojrzeniem i humorem, odpowiedział, że widzi dla niej lepszą rolę – rolę swojej żony.
– Pracowała w niewielkim ośrodku dla dzieci jako instruktor teatrów ochotniczych. Przyszła do mnie z pytaniem, czy również mogłaby być aktorką. Popatrzyłem na nią wnikliwie, posłuchałem i pomyślałem, że mogłaby. Powiedziałem jej jednak, że nie wydaje mi się, by zrobiła kiedyś wielką karierę i poradziłem, żeby zamiast ról scenicznych wybrała rolę żony. Mojej, rzecz jasna – wspominał w wywiadzie dla „Echa Dnia”.
„Los uczynił mnie szczęściarzem”
I tak oto, kilka miesięcy później rozpoczęło się ich wspólne życie. Krystyna zrezygnowała z marzeń aktorskich, by tworzyć dom pełen miłości i ciepła, dom, o jakim marzył Roman. Wspólnie stworzyli miejsce, które było przystanią nie tylko dla nich, ale także dla ich przyjaciół i rodziny. Roman nie ukrywał, że to właśnie małżeństwo z Krysią jest jego największym sukcesem. – Czasem zastanawiam się, dlaczego los uczynił mnie takim szczęściarzem – rozmyślał w jednym z wywiadów.
Ich życie wypełnione było wzajemnym szacunkiem, miłością i zrozumieniem. Roman Kłosowski, znany w środowisku teatralnym jako osoba o silnym charakterze, prywatnie zmieniał się nie do poznania. Po przekroczeniu progu domu stawał się „gapciem” – tak nazywała go żona.
Ten rozkoszny przydomek nadała mu, ze względu na jego niezręczność i zdolność do tracenia pieniędzy na drobne przyjemności dla wnuków. Ich związek był przykładem harmonii, gdzie Krystyna, pełna determinacji i mądrości, była ostoją domowego ogniska.
Po śmierci Krystyny, jego życie straciło sens
Niestety, życie pisze scenariusze, które często są dalekie od tych, które chcielibyśmy oglądać. Śmierć Krystyny w 2013 roku była ciosem, z którego Roman nigdy się nie otrząsnął. Zrozpaczony wdowiec wspominał po jej śmierci, że „widziałem świat jej oczami”. Gdy jej zabrakło, dla niego życie straciło sens. Ich więź była bardzo głęboka.
Roman Kłosowski zmarł 11 czerwca 2018 roku, zaledwie kilka dni po piątej rocznicy śmierci swojej ukochanej żony. Jego ostatnie życzenie, by spocząć obok Krystyny, nie zostało spełnione przez syna – spoczął na Powązkach, oddalony o 300 kilometrów od grobu żony. To smutny epilog historii, która przez dziesięciolecia była pełna miłości, wzajemnego wsparcia i szczęścia.