Mija już druga doba od katastrofy polskiego autokaru w Chorwacji. W drodze na pielgrzymkę zginęło aż 12 osób. Kolejne 32 zostały ranne. Do Polski dotarły nowe, szczegółowe informacje. To istny koszmar dla rodzin ofiar śmiertelnych i poszkodowanych.
Tak fatalnych wieści nie otrzymaliśmy od dawna. W drodze na pielgrzymkę do Bośni i Hercegowiny zginęło 12 naszych rodaków. Kolejnych kilkadziesiąt osób doznało mniej lub bardziej poważnych obrażeń. Dramat ten jednak nie będzie miał szybkiego końca.
Rodziny ofiar wciąż przeżywają bowiem katusze. Dopiero wczoraj w RMF FM usłyszeliśmy, że strona polska udaje się do chorwackiej miejscowości Varazdin celem identyfikacji ofiar śmiertelnych. „Ratownik Karol Bączkowski wskazuje, z czego wynika długie oczekiwanie na identyfikację ofiar wypadku autokaru pielgrzymów polskich podróżujących do Medjugorie w Bośni i Hercegowinie” – donosi Onet.
Katastrofa autokaru w Chorwacji. Nazwiska ofiar
Mimo, że do katastrofy doszło 6 sierpnia, wciąż nie znamy listy nazwisk ofiar śmiertelnych. Przynajmniej nie możemy opublikować jej ze stuprocentową pewnością. Rodziny zmarłych i poszkodowanych przeżywają zatem szczególny dramat. Szczególnie tych pierwszych, gdyż – co oczywiste – nie ma z nimi kontaktu.
Zatem nie dość, że towarzyszy im rozpacz w związku z katastrofą, to jeszcze ciągła niepewność, a także… promyk nadziei. Nadziei na to, że jednak ich bliskim udało się ujść z życiem. Pojawiła się co prawda wstępna lista ofiar śmiertelnych.
Informacja nie może jednak zostać podana publicznie. Łatwo bowiem o pomyłkę, co przyznaje w rozmowie z Onetem ratownik medyczny Karol Bączkowski.
Dlaczego identyfikacja ofiar śmiertelnych trwa tak długo?
Ambasada podała, że postępowanie w sprawie wypadku oraz czynności identyfikacyjne prowadzą władze chorwackie, a odbywa się ono „przy czynnym udziale Ambasady RP w Zagrzebiu jak i polskiej policji”. „Czynimy wszystko, aby procedura pełnej identyfikacji została zakończona jak najszybciej” – pisze polska placówka, przypominając jednak, że w wypadku zginęło dwanaście osób, a kilkanaścioro rannych wciąż przebywa na oddziałach intensywnej terapii – przekazał Polsat News.
– Ofiary nierzadko są zmiażdżone, jest do nich utrudniony dostęp, bo są zakleszczone we wraku pojazdu. Ciała bywają rozczłonkowane i trudne do zidentyfikowania – tłumaczy rozmówca Onetu.
– Ustalenie nazwisk to jedna sprawa, ale konieczne jest także skompletowanie ciał ofiar. Często osoby poszkodowane są nieprzytomne, z kolei w przypadku przytomnych jest bariera językowa w kontakcie ze służbami ratowniczymi. Aby przekazać informacje rodzinom, trzeba się upewnić co do tożsamości ofiar. Dokonuje się tego za pomocą znaków szczególnych i innych informacji od rodziny oraz badań DNA – mówi dalej ratownik Bączkowski.