Wybory prezydenckie 2025: miał być Trzaskowski, ale Tusk ma wątpliwości. „Widzi w nim dużą wadę”

Wszelkie sondaże z ostatnich miesięcy wskazują, że wyborcy KO chcieliby, by kandydatem na prezydenta w 2025 r. był Rafał Trzaskowski. Duże wątpliwości ma mieć jednak lider frakcji rządzącej – premier Donald Tusk. W obecnym prezydencie Warszawy dostrzega jedną, dużą wadę. 

Koalicja rządząca pokłada ogromne nadzieje w zbliżających się wyborach prezydenckich. Ustąpienie Andrzeja Dudy i przegrana innego kandydata z ramienia PiS pozwoliłaby gabinetowi Donalda Tuska na samodzielne, praktyczne rządy w kraju.

Albowiem dziś, jak wiadomo, prezydent związany z główną partią opozycyjną może skutecznie blokować procesy legislacyjne czy wetować ważne z perspektywy władzy ustawy. Jeszcze kilka tygodni temu mogło się wydawać, że „pewniakiem” na kandydata KO w wyborach prezydenckich 2025 jest Rafał Trzaskowski. Okazuje się, że niekoniecznie.

Jednak nie Trzaskowski? Premier dostrzega w nim znaczącą wadę

W sejmowych kuluarach mówi się o tym, że Donald Tusk – podobnie zresztą jak jego główny oponent, czyli Jarosław Kaczyński – chce w ostatniej chwili zaskoczyć opinię publiczną. Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego miałby nie postawić na teoretycznie „oczywistego” kandydata w wyborach 2025.

Wiadomo już, że Jarosław Kaczyński szuka – tak jak w 2015 r. – świeżego kandydata „z drugiego szeregu”. Osoby nieeksponowanej tak często w ostatnich latach, zwłaszcza gdy PiS było przy władzy. Kogoś, kto już się ludziom nie przejadł (więcej o tym TUTAJ).

Stąd prawdopodobnie odpada Morawiecki, a jeszcze wcześniej wykluczono Beatę Szydło. Podobnymi pobudkami ma kierować się premier Donald Tusk.

Świeży kandydat KO na wybory prezydenckie 2025

Otóż oczywiste jest, że sprawujący od kilku lat funkcję prezydenta Warszawy Trzaskowski nie ustrzegł się błędów. Stąd też w kampanii przeciwnicy będą mogli wyciągać mu dziesiątki mniej lub bardziej zgodnych ze stanem faktycznym „brudów”. Jak legendarne „spuszczanie ścieków do Wisły” czy masa niespełnionych lub nie do końca spełnionych obietnic, które w kampanii samorządowej składał warszawiakom.

Ponadto Donald Tusk wie, że sztaby przeciwników już „szykują się” na Rafała Trzaskowskiego. W związku z czym – w ostatniej chwili ogłaszając inną kandydaturę – znacząco utrudniłby zadanie tym, którzy nie chcą prezydentury nikogo związanego z Koalicją 15 Października. Ale jeśli nie Trzaskowski, to kto?

I tu właśnie bardzo trudno chociażby spekulować. Bo o ile z obozu Prawa i Sprawiedliwości wyciekają szczątkowe informacje dotyczące potencjalnych kandydatów, tak KO pozostaje dość hermetyczna. W mediach i sondażach wymieniano nazwisko Radosława Sikorskiego i samego Donalda Tuska. Sęk jednak w tym, że ten pierwszy to wieloletni minister, z tą samą „wadą”, co Trzaskowski. Zaś obecny premier deklaruje, że o prezydenturę ubiegać się nie chce. Wszystko wyjaśni się zapewne jeszcze w październiku.

Opinie