Były już wiceminister rolnictwa, wieloletni lider AgroUnii, kolokwialnie rzecz ujmując, właśnie dostał mokrą szmatą w twarz. Michał Kołodziejczak boleśnie odczuł dziś skutki swojej decyzji o dołączeniu się do obozu Donalda Tuska. Co będzie teraz robił? Wiemy na pewno, czego nie będzie. Dzień po dymisji zderzył się z bezlitosną rzeczywistością.
- Kołodziejczak dołączył do rządu Tuska po wyborach parlamentarnych z jesieni 2023
- Zrobił to, choć przez wiele lat ostro krytykował szefa PO
- W środę ogłoszono jego dymisję ze stanowiska wiceministra rolnictwa
- Więcej ciekawych artykułów na stronie głównej mPress
Tego, że Michał Kołodziejczak raczej nie zrobi wieloletniej kariery politycznej, domyślała się większość komentatorów, ekspertów i publicystów. Przed nieco ponad dwoma laty Donald Tusk „zagarnął go” do siebie, wraz z AgroUnią, której przewodził. Nieco wyciszył w ten sposób walczących o swoje rolników.
Niemal natychmiast bratający się z lewicowo-liberalną władzą działacz został okrzyknięty przez rolników zdrajcą. Sam zainteresowany zdawał się jednak niespecjalnie tym przejmować.
POPULARNE DZIŚ: Prawdziwa przyczyna dymisji Kołodziejczaka. Oto, co zaszło w gabinecie Tuska
Właśnie wczoraj, a więc w środę, dziennikarze Wirtualnej Polski dowiedzieli się o dymisji Kołodziejczaka ze stanowiska wiceszefa resortu rolnictwa. Powód? Rzekomy poważny konflikt z ministrem Czesławem Siekierskim, wywodzącym się z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ale to tylko powód oficjalny.
Co będzie robił Kołodziejczak?
Konfliktowa natura, upośledzona lojalność czy niemal zerowe zaufanie społeczne, to jednak niejedyne przewiny Michała Kołodziejczaka. Albowiem ludzie z PSL-u – jednego z ważnych koalicjantów Platformy – zwracają uwagę na mnożące się wokół byłego wiceministra afery.
Mowa nie tylko o piractwie drogowym, zasypianiu na sali plenarnej na przemian z podejrzaną nadpobudliwością, czy wreszcie wdawaniu się w pyskówki z politykami innych ugrupowań na terenie parlamentu. Tak, nawiązujemy do legendarnego starcia z posłem Januszem Kowalskim.
Ludowcy wskazują również na możliwe problemy Kołodziejczaka ze śledczymi po ujawnieniu, że chciał kupić dyplom na Collegium Humanum. Kołodziejczak potwierdził te informacje na konferencji prasowej – czytamy w publikacji wiadomosci.wp.pl.
Mocny cios od AgroUnii
Nieoficjalnie wiadomo, że tuż po tym jak stało się jasne, że w rządzie i ogółem w wielkiej polityce nie ma już czego szukać, Kołodziejczak skontaktował się z dawnym środowiskiem AgroUnii. To właśnie dzięki osobom zaangażowanym w tę inicjatywę, pchając się na afisz, trafił niemal na szczyty władzy. Reakcja na jego odzew? Nietrudno się domyślić.
Otóż w istocie walczący o polską produkcję i gospodarkę działacze mówią wprost, że nie chcą mieć ze skompromitowanym Michałem Kołodziejczakiem nic wspólnego. I to wcale nie dlatego, że jest skompromitowany. A po prostu w związku z tym, jak odrażającą postawę zaprezentował w 2023 r., gdy dosłownie i w przenośni dał się kupić Koalicji Obywatelskiej za stołek wiceministra. Stołek, którego zresztą nawet nie zdołał utrzymać do końca kadencji tego rządu.




