W sytuacji nie do pozazdroszczenia znalazł się Tomasz Lis. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich dziennikarzy prosi dziś Polaków o pieniądze. Na co zbiera? Odpowiedź na to pytanie przyprawia nie tylko o refleksje, ale i głęboki smutek.
Dla jednych przez lata był autorytetem telewizyjnym, później – w dobie Internetu – dostarczycielem ciekawych komentarzy na bieżące tematy. Głównie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Inni zaś uważają go za „funkcjonariusza” związanego nierozerwalnie z obozem obecnie rządzącym Polską.
Co do jednego nie ma, a przynajmniej nie powinno być sporów: Tomasz Lis nie jest i raczej nigdy nie był obiektywnym żurnalistą. Stąd – mimo, że w sieci obserwuje go grubo ponad 1 mln odbiorców – na przestrzeni lat zdążył zniechęcić do siebie kilkukrotnie większe grono Polaków. Szczególnie tych wyznających wartości konserwatywne.
Teraz były gwiazdor TVP oraz – także były – szef polskiego wydania „Newsweeka” liczy, że ci sami rodacy zlitują się i prześlą mu swoje pieniądze.
Lis prosi Polaków o pieniądze. Podał cel ich przeznaczenia
Jak przędzie dziś Lis? Naprawdę słabo. Na domiar złego – o czym w tym tygodniu informowaliśmy – Tomasza Lisa prawdopodobnie dopadła okropna choroba. Są to stany depresyjne związane z odsunięciem go przez wszystkich szefów na medialną bocznicę.
I – co ciekawe – właśnie odzyskanie medialnego znaczenia jest celem, na który zbiera pieniądze. Pierwsze apele o finansowe wsparcie wystosował w lutym, ale z marnym skutkiem.
Tomasz Lis ogłosił w lutym na platformie X, że założył konto na Patronite, w celu wspierania kanału, który prowadzi na na platformie YouTube. W ciągu miesiąca udało mu się zebrać 2045 zł i przyciągnąć 42 patronów – podawał w marcu Onet.
Teraz nie jest wcale lepiej. W serwisie Patronite wspierają go 63 osoby, co daje łączną kwotę 1870 zł miesięcznie. To dla człowieka, który od tylu lat nie ma pracy, a przyzwyczaił się do życia na wysokim poziomie, po prostu „żadna” kwota.
Ta sytuacja go dobija
Tomasza Lisa dobija utrata znaczenia w publicznej debacie. Być może dlatego dosłownie codziennie publikuje na X-ie (dawny Twitter) masę bardzo agresywnych wpisów, uderzających głównie w polityków prawicy. Zarówno polskich, jak i zachodnich.
Wciąż jednak walczy, choć ostatkiem sił. Regularnie publikuje swoje polityczne komentarze na YouTube, ale prawie nikt go nie ogląda. Jest zatem bliski rezygnacji działania na tym serwisie.
Z drugiej jednak strony, ten projekt pomaga mu czuć się jeszcze potrzebnym, a także mieć poczucie wpływu na opinię publiczną. Choć i tak nie w takiej skali, jak za czasów posiadania autorskiego programu w Polsacie, później na antenie TVP oraz – przez ponad dekadę – sprawowania funkcji naczelnego tygodnika „Newsweek”. Z tego ostatniego zwolniono go z powodu podejrzeń o mobbing i molestowanie pracownic. Reasumując: Lis potrzebuje środków finansowych, by móc dalej realizować się na YouTube i w social mediach, bez konieczności podejmowania innej pracy.




