Jest bardzo prawdopodobne, że lada chwila oficjalnie odnotujemy pierwszy od dawna przypadek cholery w Polsce. Ta śmiertelna choroba dziesiątkuje raczej kraje trzeciego świata. Niepokojącej wypowiedzi udzieliła na antenie TVN24 w niedzielę ministra zdrowia – Izabela Leszczyna.
Gdy kilkadziesiąt godzin temu pojawiały się nieoficjalne informacje na temat przypadku cholery w Polsce, rząd uspokajał. Z uwagi na fakt, iż diagnoza dotyczy pacjentki z terenów przygranicznych (Stargard niedaleko Szczecina), od razu zarzucono sianie paniki „bojówkom Bąkiewicza”. Którzy o przyniesienie zarazy obwiniać mieli nielegalnych imigrantów.
Bojówkami rządzący określają oczywiście ludzi biorących udział w obywatelskich patrolach na granicach. Okazuje się jednak, że doniesienia nie były wyssane z palca. Tym niemniej – mimo wszystko – wolelibyśmy, by sam fakt wstępnej diagnozy był w tym wszystkim najgorszy. Niestety, sprawę skomentowała ministra zdrowia. A przynajmniej próbowała.
Izabela Leszczyna o podejrzeniu przypadku cholery w Stargardzie
W niedzielę na antenie TVN24 głos w sprawie prawdopodobnego zakażenie cholerą starszej kobiety w Stargardzie zabrała Izabela Leszczyna. Szefowa resortu zdrowia nie stonowała społecznego niepokoju.
Mówiła bowiem w sposób chaotyczny, nieskoordynowany. Zupełnie jakby nie miała pojęcia na temat, w którym się wypowiada. Zaznaczmy: pani Leszczyna odpowiada za całe Ministerstwo Zdrowia.
– Ta bakteria, (…) ona się od czasu do czasu zdarza. […] Czy ona (pacjentka) jest nosicielem toksyny, która wywołuje cholerę? Dowiemy się w ciągu kilku dni, bo dzisiaj w laboratoriach zarówno z sanepidu, jak w szpitalu zakaźnym (…) jest zrobiony posiew, są badania, więc musimy być kilka dni cierpliwi – mówiła nieskładnie minister Izabela Leszczyna.
Tutaj można by ukuć nowe przysłowie, dotyczące tak poprzedniego ustroju, jak i III RP. Mianowicie: jeśli władza zapewnia, że wszystko jest w porządku i nie ma powodów do niepokoju, pod żadnym pozorem nie zakładaj, że wszystko jest w porządku i nie ma powodów do niepokoju. Zarówno jeśli mowa o sytuacji na granicach, jak i właśnie podejrzenia przypadku cholery w podszczecińskim Stargardzie.
Przecież gdyby w taki sposób wypowiedział się szef resortu zdrowia z PiS, lewicowo-liberalne media dosłownie zjadłyby go na śniadanie. Tymczasem w studio TVN24 ministra z rządu Donalda Tuska dostała kilkadziesiąt sekund, by – dosłownie – wydukać to, czego najwyraźniej naprędce się nauczyła.




