Fatalne wieści dla Polski po konferencji Trump-Putin. Padły niepokojące słowa

W piątek, zgodnie z zapowiedziami, doszło do spotkania Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. „Pokojowy szczyt” odbył się na Alasce. Rozmowy miały dotyczyć głównie sytuacji na Ukrainie. Przywódca USA miał przekonać Putina do zakończenia wojny. Na koniec wspólnej konferencji padły jednak tajemnicze słowa, które z perspektywy Polski nie brzmią optymistycznie. 

Oczywiście jasne było, że obaj panowie nie zdradzą dziennikarzom, o czym dokładnie rozmawiali. A już na pewno, że nie dowiemy się, jaka była treść pertraktacji.

Natomiast to, co padło na podsumowującej blisko 3,5-godzinne rozmowy konferencji prasowej, można już interpretować na wiele sposobów. Wygląda na to, że w rozmowie Trumpa z Putinem pojawił się wątek Polski. Szczyt w czasie rzeczywistym komentowała w sieci Joanna Pinkwart z Kanału Zero.

Była dziennikarka TVP, w swoim stylu, nieco ironicznie podsumowała konferencję prasową. Po godzinie 1 w nocy polskiego czasu, gdy było już po wszystkim. Przywołała również niepokojące z naszej perspektywy zdanie, które padło podczas spotkania z mediami.

Trump i Putin rozmawiali o Polsce?

Konkluzja piątkowego spotkania Donalda Trumpa z Władimirem Putinem na dobrą sprawę nie jest powszechnie znana. Obaj panowie w mało wylewny sposób wypowiadali się po spotkaniu.

– 3,5 godziny rozmów i wspólna konferencja prasowa, żeby świat się dowiedział o historii Alaski oraz o tym, że „umowa nie jest załatwiona, dopóki nie jest podpisana”? – rozpoczęła swój podsumowujący wpis Joanna Pinkwart z Kanału Zero.

Jak zapowiadano wcześniej, Kreml prawdopodobnie zdecydował się na to spotkanie, by nieco wybadać grunt. By dowiedzieć się, na co jeszcze może sobie pozwolić i co może ugrać. A to – zdaniem ekspertów – może oznaczać tylko jedno.

Że Putin miał w sobie na tyle odwagi, by nie powiedzieć – bezczelności, by zażądać od Trumpa czegoś w zamian. Czegoś, po czym będzie skłonny zawiesić broń. Co miałoby to być?

Otóż nie od dziś wiadomo, że celem rosyjskiego dyktatora jest doprowadzenie do zmniejszenia obecności sił NATO na terytorium takich krajów jak Polska, Rumunia czy państw bałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii. Stąd ten tajemniczy ton pod koniec konferencji? Bardzo możliwe, bo Putin – nauczony doświadczeniami z poprzednich lat – ma prawo nie wierzyć prezydentowi USA na słowo.

– Putin – gra zadowolonego zwycięzcę, Trump – mina sroga i niezadowolona. Wiemy, że nic nie wiemy. Nawet w sumie nie wiemy o czym rozmawiali. Ale wiemy, że będą kolejne rozmowy. Przełomu nie ma. Sukcesu nie ma. Przegranej nie ma – skwitowała Joanna Pinkwart.

Co może nas teraz czekać?

Choć Trump jest politykiem, który raczej stawia na wzmacnianie NATO, Putinowi może udać się namówić go na przynajmniej „czasowe” wycofanie części wojsk sojusznych z Europy Środkowo-Wschodniej. Wówczas przywódca USA zatriumfuje, ocierając się o Pokojową Nagrodę Nobla.

Sęk w tym, że to „czasowo” może trwać zarówno pół roku, jak i lat 5. Stąd najpewniej fala komentarzy po niewiele mówiącej konferencji prasowej. W których polscy publicyści i politycy nazwali szczyt na Alasce „Jałtą XXI wieku”. Jako opinia publiczna możemy tylko czekać na rozwój wydarzeń.