Andrzej Duda uderza w Kaczyńskiego. Zaskakujące słowa w najnowszym wywiadzie

Takich słów Andrzeja Dudy o Kaczyńskim raczej nikt się nie spodziewał. Zaledwie kilka dni po ustąpieniu z urzędu prezydenta, najwyraźniej w końcu zaczął mówić to, co myśli. Bez cienia przesady można powiedzieć, że te słowa wprawią Jarosława Kaczyńskiego w furię. 

Jeśli na przestrzeni ostatniej dekady coś w PiS nie podobało się Andrzejowi Dudzie, raczej starał się o tym nie mówić. Z oczywistych względów czynny prezydent wolał pozostawać w dobrych stosunkach z Nowogrodzką. Natomiast teraz dosłownie zrzucił kajdany.

W najnowszym wywiadzie na kanale Żurnalisty opowiedział m.in. o kulisach partyjnych z ostatnich lat. Już to mogło zszokować prezesa PiS. Jednakże na samym zdradzaniu sekretów Zjednoczonej Prawicy Andrzej Duda nie poprzestał.

Z jego ust padły bowiem słowa, których Jarosław Kaczyński na pewno mu nie zapomni. Bo to nie tylko personalny atak na niego, ale wręcz przekreślenie dorobku i odebranie zasług.

Andrzej Duda o Kaczyńskim i PiS. Po kadencji mówi swobodniej

Już zapowiedź rzeczonego wywiadu z Andrzejem Dudą wzbudziła spore emocje. Jak bowiem napisał Żurnalista: „Będzie się działo. Prezes Kaczyński nie będzie zadowolony”.

Andrzej Duda Zurnalista wywiad 2025

I tak w istocie było. Albowiem to, co powiedział były już prezydent, bez cienia wątpliwości bardzo boleśnie ukłuło szefa PiS-u. Uważającego siebie za architekta wieloletniej potęgi partii.

– Proszę pamiętać, że to prezydent Lech Kaczyński był twórcą Prawa i Sprawiedliwości. To na nim PiS tak naprawdę się opierało. Na jego wielkiej sławie i wręcz micie, jaki zdobył najpierw jako szef NIK-u, a potem minister sprawiedliwości i prokurator generalny walczący z mafią. […] To on był tym oparciem dla stworzenia Prawa i Sprawiedliwości jako partii – powiedział Andrzej Duda.

Duda zdradza kulisy funkcjonowania PiS. Były próby rozłamu

Zanim jednak Andrzej Duda wypowiedział cytowaną wyżej, mocną opinię, uchylił rąbka tajemnicy odnośnie jego rzekomych planów odłączenia się od PiS po śmierci Lecha Kaczyńskiego, gdy – w 2011 r. – Zbigniew Ziobro założył własną partię. Mowa oczywiście o Suwerennej Polsce.

Żurnalista zapytał, dlaczego – po „utracie politycznego mentora” – nie poszedł z Ziobrą. To był jeden z bardzo trudnych momentów w moim życiu politycznym i koleżeńskim. Nie ma co się czarować: ja byłem utożsamiany z tą ekipą Zbigniewa Ziobro. Zresztą ja nigdy się od niej nie odżegnywałem. Tak, owszem, ja byłem jej częścią – zaczął byłe prezydent, po czym precyzował:

– […] Zaraz po wyborach parlamentarnych w 2011 r. zacząłem być zapraszany na takie spotkania, które się odbywały w Warszawie. Na którzy byli zapraszani świeżo upieczeni posłowie, albo tacy, którzy dostali się do Sejmu już któryś raz. No i tam się toczyły takie rozmowy, kurczę, które mi się nie za bardzo podobały – opowiada Duda.

Następnie wyjawił, co tak naprawdę powiedział wtedy środowisku ziobrystów.

– Ja jednak uważałem, że zdobyliśmy mandaty z list Prawa i Sprawiedliwości. W związku z tym jest to też zobowiązanie wobec wyborców. Nie wspomnę już o tym, że ja w ogóle byłem przeciwnikiem jakiegokolwiek rozbijania obozu. Więc powiedziałem Zbigniewowi Ziobrze: „Zbyszku, ja jestem gotów być z wami, jeżeli stworzycie w ramach PiS-u frakcję. […] Ale absolutnie musi to być w ramach partii. Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, w której my doprowadzamy do jakiegoś rozłamu i odchodzimy. Jeśli byście gdziekolwiek odchodzili, to ja z wami nie odchodzę” – mówi dalej były prezydent.

Andrzej Duda dodał ponadto, że tak naprawdę chciał być lojalny wobec Śp. Lecha Kaczyńskiego. Niekoniecznie zaś Jarosława, który po katastrofie smoleńskiej już jednoosobowo dyrygował partią. – Zresztą powiedziałem mu (Ziobrze – red.), że ja pracowałem z prezydentem Lechem Kaczyńskim i prezydent nigdy by czegoś takiego nie zaakceptował – skwitował Andrzej Duda.

Oprac.: Marcin Palion, mPress.pl