Piątkowe spotkanie Władimira Putina z Donaldem Trumpem na Alasce wzbudziło ogromne emocje. Jednak poziom ekscytacji wzrósł po tym, gdy do szczytu rzeczywiście doszło. Światowe media zelektryzowała zwłaszcza jedna wypowiedź rosyjskiego dyktatora.
Media na całym świecie już od wielu dni żyją spotkaniem prezydentów USA i Federacji Rosyjskiej. Tak jak planowano, przywódcy spotkali się w piątek na Alasce.
Zwłaszcza na podsumowującej konferencji prasowej nie zabrakło „smaczków”. A już szczególnie wtedy, gdy do głosu dochodzili dziennikarze. Co nie było łatwe.
POPULARNE DZIŚ: Tak Putin przyjął wybór Nawrockiego na prezydenta Polski. Te słowa nie pozostawiają wątpliwości
W związku z czym niektórzy z nich po prostu wykrzykiwali pytania w kierunku rosyjskiego dyktatora. Nieco mniej otrzymywał ich prezydent Donald Trump. Zapewne ze względu na to, że na co dzień jest znacznie bardziej dostępny dla mediów. Sala zamarła w momencie, gdy Władimir Putin powiedział, co mogło powstrzymać wybuch pełnoskalowej wojny na Ukrainie.
Putin: tej wojny by nie było. Jest jedno „ale”
Odnosząc się do sugestii przedstawicieli mediów, Putin skomentował teorię o tym, że wojny na Ukrainie by nie było, gdyby w Białym Domu przed 3 laty zasiadał Trump – nie zaś Joe Biden.
– Słyszymy, że gdyby pan prezydent Trump był prezydentem w 2022 roku, to wojny by nie było. Ja myślę, że tak faktycznie mogłoby być (…) Potwierdzam te słowa. Bo z panem prezydentem Trumpem zbudowaliśmy dobry kontakt i mam wszelkie podstawy, by sądzić, że idąc tą drogą, dotrzemy do zakończenia konfliktu w Ukrainie – powiedział Władimir Putin.
Słowa te momentalnie podchwyciły światowe media. Choć oczywiście głównie te amerykańskie. Nie ulega wątpliwości, że takie stanowisko Putina będzie wykorzystywane do polityki wewnętrznej w USA.
Trudno jednak stwierdzić czy bardziej skorzysta na tym sam Trump, czy jego przeciwnicy. Z jednej bowiem strony może teraz uchodzić za przywódcę, pod którego rządami możemy być spokojni o pokój w naszym regionie świata. Zaś z drugiej – słowa prezydenta Rosji wykorzystać mogą siewcy teorii o agenturalnej działalności Donalda Trumpa na rzecz Federacji Rosyjskiej.




