Zdumiewające informacje obiegły świat we wtorkowy wieczór polskiego czasu. Oto bowiem w pertraktacjach telefonicznych na linii Władimir Putin – Donald Trump pojawić miał się… polski wątek. Czyniąc długą historię krótką: Donald Tusk.
Szczyty, negocjacje, spotkania, kompromisy, apele, rozmowy telefoniczne. W ostatnich dniach wokół sytuacji na Ukrainie działo się chyba nawet więcej, niż w lutym 2022 r. Kiedy to Rosja przeprowadziła pełnoskalowy atak na naszych wschodnich sąsiadów.
Europa i świat – a konkretniej liderzy znaczących państw – chcą już bowiem zażegnać ten konflikt. Lub przynajmniej doprowadzić do czasowego zawieszenia broni.
Ogromnym krokiem w tym kierunku było piątkowe spotkanie Donalda Trumpa z Władimirem Putinem na Alasce. A także poniedziałkowy szczyt pokojowy w Białym Domu (Waszyngton, USA). Teraz czas na kolejny etap.
Putin stawia warunki Trumpowi – w tle wątek Tuska
Tuż po waszyngtońskim szczycie prezydenci Stanów Zjednoczonych i Federacji Rosyjskiej odbyli długą telefoniczną rozmowę.
– Przywódca Rosji Władimir Putin zgodził się w rozmowie telefonicznej z prezydentem USA Donaldem Trumpem na rozpoczęcie kolejnego etapu procesu pokojowego, tj. na spotkanie z ukraińskim liderem Wołodymyrem Zełneskim – przekazała we wtorek rzecznik Białego Domu Karoline Leavitt.
Sprecyzowała, że amerykańska administracja proponuje Budapeszt na miejsce rozmów pokojowych. Ponadto nadmieniła, że po spotkaniu dwustronnym może odbyć się szczyt trójstronny, z udziałem prezydenta Trumpa. Co ciekawe, sam Putin miał wyrazić entuzjazm z związku z kolejnymi etapami w drodze do porozumienia. Tutaj jednak pojawił się wątek polski.
Tusk w rozmowie gigantów?
Rosyjski dyktator miał bowiem postawić twardy warunek – o czym powiedziano w popołudniowym paśmie na antenie Fox News.
Mianowicie: że gdy dojdzie już do wspomnianego spotkania trójstronnego – nie chciałby w kolejnych etapach angażowania liderów „państw mniej znaczących”. W tym przedstawicieli rządu Polski. Mając tu prawdopodobnie na myśli premiera Donalda Tuska. Dlaczego?
Tutaj cele Władimira Putina trudno jednoznacznie zinterpretować. Być może dostrzegł zamieszanie związane z brakiem obecności polskiej delegacji na szczycie w Waszyngtonie. A teraz chce – w swoim mniemaniu – jeszcze bardziej „zmarginalizować rolę Polski” w kontekście negocjacji pokojowych? Niewykluczone.
Pojawia się pytanie o Karola Nawrockiego
Jak na ironię, Putinowi nie przeszkadzałby udział innych prounijnych polityków. Jak Macron, Giorgia Meloni czy będący już poza UE – acz wciąż proeuropejski – premier Wlk. Brytanii Keir Starmer.
Czyżby Robert Mazurek miał rację, nazywając ostatnio na Kanale Zero Polskę „państwem trzeciej kategorii”? Na pewno jako takie chce je przedstawiać Władimir Putin.
Chociażby dlatego, że jako pierwsi ruszyliśmy na pomoc Ukraińcom, w obliczu rosyjskiej agresji. Nie pomagają również bieżące i przeszłe wypowiedzi naszych elit politycznych. Na przykład te o „wgniataniu Putina w ziemię”. Sympatycy PiS-u i Karola Nawrockiego nie powinni jednak przedwcześnie się cieszyć. Bo nowy prezydent niemal na pewno również zostanie pominięty.




