Zamieszania wokół wyborów prezydenckich, a raczej ich uczciwości, ciąg dalszy. Tyle że przed chwilą gruchnęła wiadomość o decyzji ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Decyzji, która naprawdę może zmienić bardzo wiele. Włącznie z – nie napiszemy tego – ale chyba się domyślacie…
Przegrana kandydata reprezentującego obóz rządzący w wyborach prezydenckich zabolała. Jednak dopiero „po przemyśleniu” zwolennicy Rafała Trzaskowskiego uznali, że skoro nie wygrał ten, na którego przecież na pewno głosowała większość – wybory musiały być sfałszowane.
Na czele „armii” krzyczących i składających protesty wyborcze ludzi stanął właśnie Roman Giertych. Do tej pory się z niego nieco naśmiewaliśmy. Że nic nie zdziała, że groteska, że bicie piany. Tymczasem minister sprawiedliwości poinformował właśnie, że podjął bardzo niespodziewane działania.
Wyborcy Karola Nawrockiego mają się czego obawiać, sympatycy Rafała Trzaskowskiego – trzymają kciuki. Bo – mówiąc kolokwialnie – „będzie co liczyć”.
Wybory 2025: minister Bodnar zarządził ogromną mobilizację
Szef resortu poinformował bowiem, że – w wyniku pomyłek i zaniedbań w tak wielu komisjach podczas tegorocznych wyborów – zwrócił się do Sądu Najwyższego o weryfikację niemal masową:
– Z uwagi na treść protestów wystąpiłem do SN z wnioskami o przeprowadzenie oględzin kart do głosowania w 1472 komisjach – przekazał w środę po godz. 17 minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Cóż. Jeśli wierzyć w rozsądek ministra Bodnara, to skoro zleca Sądowi Najwyższemu sprawdzenie blisko półtora tysięcy obwodowych komisji, musi mieć podejrzenie, że doszło tam do błędów lub fałszerstw na niekorzyść Rafała Trzaskowskiego.




