Ostatnie tygodnie, a nawet długie miesiące, nie stanowiły najlepszego okresu dla Platformy Obywatelskiej. Zdaniem wielu – zwłaszcza po prawej stronie sceny politycznej – do słabych notowań obozu Tuska przyczynił się w ogromnej mierze Roman Giertych.
Donald Tusk – jako szef rządu i głównej partii go tworzącej – w końcu uderza pięścią w stół. Choć w ostatnich kilkunastu dniach wydawało się, że wykończony premier czeka już tylko na koniec swojej kadencji. Doświadczony polityk wie jednak, że musi działać. I w końcu zebrał się w sobie.
W pierwszej kolejności szef Platformy Obywatelskiej musiał zdiagnozować, dlaczego niechęć Polaków do jego rządu i partii spada w tak drastyczny sposób. Dosłownie z dnia na dzień, o nawet kilka procent. Zdaje się, że właśnie uświadomił sobie to, o czym już od dłuższego czasu mówią prześmiewczo przedstawiciele frakcji konserwatywnych. Oczywiście głównie PiS-u i Konfederacji.
Giertych spacyfikowany, premier Tusk zaczyna porządki
Już końcem czerwca pisaliśmy na mPress o tym, że Giertych leży po całości. Przeciwnicy polityczni, jak Dariusz Matecki (poseł PiS), Konrad Berkowicz (Konfederacja) i wielu innych… dziękowali mec. Romanowi Giertychowi. Za co?
Za najnowszy wówczas sondaż, w którym PO/KO straciła rekordowe, blisko 7 proc. poparcia w skali zaledwie miesiąca. A konkretniej za jego działania, w wyniku których to się – ich zdaniem – stało. Donald Tusk najwyraźniej nie ma zamiaru dłużej biernie się temu przyglądać.
Nieoficjalnie dowiadujemy się, że w ubiegłym tygodniu szef rządu przeprowadził dyscyplinującą rozmowę z Romanem Giertychem. Dotyczyła ona kilku aspektów. M.in. właściwie nieaktualnej już afery związanej z żądaniem ponownego przeliczenia głosów z wyborów prezydenckich. Efekt?
„Hold your horses” – mecenas chwilowo do szafy?
W ostatnich dniach Giertych ewidentnie spuścił z tonu. Choć jego aktywność w sieci nadal daleka jest od przepełnionej gracją, to raczej przełączył się w „poprzedni tryb”. Ten sprzed nakręconej przez siebie afery wokół wyborów prezydenckich. W którą wciągnął zresztą sceptycznego początkowo premiera Tuska. Premier miał ponadto zastrzec: poseł Giertych nie może uchodzić za twarz PO.
A tak przecież było w ostatnich tygodniach, co błyskawicznie znalazło odzwierciedlenie w sondażach. Dziś obserwujemy już przemianę w – tak to nazwijmy – starego Giertycha. W niedzielę posądził o doprowadzenie do przypadku zakażenia cholerą starszej kobiety w Stargardzie… posła Mateckiego z PiS. Cóż. Lepsze to, niż próby destabilizacji sytuacji w kraju.
Mateckiego kolega wrócił z kraju, gdzie wybuchła epidemia cholery. Sąsiadka tego kolegi leży w szpitalu z objawami tej strasznej choroby. Jeżeli Matecki widział się z uchodźcą do Kenii, to powinien przed przybyciem we wtorek do Sejmu się przebadać. Nie chcemy cholery w Sejmie!
— Roman Giertych (@GiertychRoman) July 20, 2025




