W niebywale niekomfortowym położeniu znalazł się prezydent Karol Nawrocki. Co gorsza: tuż przed wylotem na prestiżowe, swoje pierwsze w roli głowy państwa spotkanie z prezydentem USA – Donaldem Trumpem.
To, co właśnie się dzieje, było do przewidzenia. Mianowicie wspólne marginalizowanie roli Nawrockiego przez premiera Donalda Tuska i szefa MSZ – Radosława Sikorskiego.
Słynna już rządowa „instrukcja” dla prezydenta przed jego wizytą w Waszyngtonie to był dopiero początek. Teraz na jaw wyszły realne intencje ekipy rządzącej. Nawet sympatyzując z prezydentem Nawrockim trudno nie odnieść wrażenia, że został w sprytny sposób rozegrany.
Oto bowiem staje się jasne, skąd we wspomnianych wytycznych poszczególne punkty. Jak na przykład zalecenia braku konkretnych rozmów nt. nałożenia wysokich podatków na amerykańskie big techy (Facebook czy Google), czy kwestie kupowania od USA uzbrojenia.
Rząd zaleca, by – chociażby w tej ostatniej kwestii – Karol Nawrocki niczego nie deklarował. Choć najpierw MSZ wskazuje, że handel partnerski ze Stanami to nasz atut, następnie radzi prezydentowi, by pozostawił Trumpa w niepewności. Sugerując: „Nie wiadomo, a może jednak kupimy coś od naszych europejskich przyjaciół”. Cel? Zapnijcie pasy.
Nawrocki zbierze gromy? Tusk i Sikorski wdrażają chytry plan
Streszczone wyżej wytyczne i związane z nimi fakty tworzą logiczną całość. To długofalowy plan. Który – niewykluczone – szef rządu z ministrem spraw zagranicznych snuli przez kilka letnich wieczorów. Konkrety? Proszę bardzo.
O tym, jaki ma być plan obozu Donalda Tuska wobec Karola Nawrockiego mówi Robert Mazurek. Który to – co by o nim nie mówić – zaczerpnąć insiderskiej wiedzy potrafi.
– A może to element strategii? Strategii, którą można streścić słowami: „Zrzućmy winę na Nawrockiego”. Jaką winę już tłumaczę – rozpoczął redaktor Robert Mazurek.
Dalej wszystko staje się niemalże jasne. Warto to zapamiętać, bo to scenariusz, który może spełnić się bardzo szybko. Jeśli nie na przestrzeni kilku tygodni, to kilku miesięcy:
– Otóż wszyscy wiedzą, z deklaracji administracji Donalda Trumpa, że Amerykanie mają zamiar wycofywać część wojsk z Europy. Że wycofają część wojsk z Europy, i to już wkrótce. Dlatego że, po pierwsze: szukają oszczędności. A po drugie: być może będą im potrzebne w innych rejonach świata, chociażby w okolicach Tajwanu – tłumaczy dalej wieloletni dziennikarz RMF FM na Kanale Zero.
Co to oznacza dla Polski?
Jak wskazuje dalej publicysta, Karol Nawrocki prawdopodobnie zbierze ze strony rządu największe gromy. Ponieważ gdy na przykład za naszą wschodnią granicą zapanuje rozejm, lub choćby chwilowe zawieszenie broni, Amerykanie w istocie będą mieli podstawę ku temu, by zmniejszyć obecność swoich wojsk w Polsce.
A że wiele się ku temu dzieje, ekipie rządzącej łatwo będzie połączyć taki obrót spraw z nie tak odległą wizytą Karola Nawrockiego u Donalda Trumpa. Prezydent zaszachowany przez Tuska i Sikorskiego?




