Poniedziałkowy szczyt w Białym Domu zgromadził czołowych europejskich liderów. Na czele z Emmanuelem Macronem, kanclerzem Metzem, premierem Wlk. Brytanii Keirem Starmerem czy szefową KE – Ursulą Von der Leyen. Rzecz jasna, był też Wołodymyr Zełeński. Bo to o losach jego kraju dyskutowali liderzy. W pewnym momencie Ukrainiec wypowiedział słowa, które „zrujnowały przyjemną do tej chwili atmosferę” – podaje dziennik Le Monde.
W Białym Domu pojawili się: przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Prezydent Francji Emmanuel Macron. Prezydent Finlandii Alexander Stubb. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte, a także premier Włoch Giorgia Meloni i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer.
Tuż po tym, jak rozmowy w Waszyngtonie dobiegły końca, cytowaliśmy na mPress prezydenta Zełenskiego. Jak ocenił, jego rozmowa z Donaldem Trumpem była „bardzo dobra”.
– Może nawet najlepsza w historii – przyznał z uśmiechem na ustach przywódca Ukrainy. Nie to wstrząsnęło jednak prezydentem Francji – Emmanuelem Macronem.
Macron aż się poderwał. Niespodziewane słowa Zełenskiego
Chodzi bowiem o słowa, jakie padły jeszcze w trakcie wspólnych rozmów. Przy wspólnym stole liderzy państw europejskich i Donald Trump debatowali na temat jak najszybszego zaprowadzenia pokoju na Ukrainie. Atmosfera spotkania była nadspodziewanie luźna. Do pewnego momentu.

Zamiast bowiem skupić się na „tu i teraz”, a więc rozmowach o możliwie szybkim zawieszeniu broni w walce z rosyjskim agresorem, Wołodymyr Zełenski miał nagle wypalić:
– Gdy tylko ta wojna się skończy, a wierzę, że to będzie bardzo szybko, już wkrótce – nasz kraj będzie dążył nie tylko do zasilenia szeregów NATO. Chcemy jak najszybciej znaleźć się w strukturach Unii Europejskiej.
Skąd taka reakcja?
Wówczas Emmanuel Macron aż poderwał się z krzesła. Co zdawało się być jednak odruchem bezwarunkowym – czytamy w relacji dziennika Le Monde. Skąd taka reakcja prezydenta Republiki Francuskiej? Otóż – gdy zagłębić się w kontekst – jest ona całkowicie zrozumiała.
Macron jako jeden z pierwszych polityków usiłował powstrzymać Putina przed agresją na Ukrainę na początku 2022 r. W publicznie dostępnym zapisie telefonicznej rozmowy słychać, jak prezydent Francji stara się wybadać, dlaczego rosyjskie wojska gromadzą się przy wschodniej granicy Ukrainy. – Władimir, czego oczekujesz? – pytał wówczas.
Rosyjski dyktator dawał jasno do zrozumienia, że czuje się prowokowany przez siły NATO. M.in. poprzez zwiększanie liczebności wojsk sojuszniczych w Europie Środkowo-Wschodniej (w tym w Polsce), a także… postępujące procesy akcesyjne Ukrainy do NATO i Unii Europejskiej właśnie.
W takiej sytuacji emocjonalna reakcja francuskiego prezydenta dziwi znacznie mniej. Albowiem czy nasi wschodni sąsiedzi nie powinni najpierw skupić się na zakończeniu konfliktu? Zdaje się, że „ktoś” tu jest w gorącej wodzie kąpany. Co ciekawe, w kontekście UE Donald Trump zachowywał stoicki spokój.