Roman Giertych nie odpuszcza. Choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Rafał Trzaskowski wcale nie okaże się zwycięzcą II wyborów prezydenckich 2025, mecenas wytacza coraz cięższe działa. Dziś zacytował samego premiera Donalda Tuska. To już nie jest walka z PKW i Sądem Najwyższym – to już polityczny serial dla 38 mln widzów.
Tak wielkich kontrowersji wokół liczenia głosów nie było bodaj po żadnych wyborach powszechnych w historii III RP. Od wielu dni opisujemy, co dzieje się po tym, jak Karol Nawrocki okazał się zwycięzcą wyścigu o urząd głowy państwa. Protesty wyborcze spływają do PKW tysiącami.
Komunikat w sprawie nieprawidłowości przy liczeniu głosów wystosowała dziś nawet Prokuratura Krajowa. Mało wskazuje na to, by coś w kwestii wyniku wyborów prezydenckich mogło się znacząco zmienić. Niemniej – mecenas Roman Giertych nie odpuszcza i… tłumaczy Polakom słowa Donalda Tuska, który stwierdził przecież, że podważać wyników nie zamierza. A przynajmniej wydawało nam się, że to właśnie szef rządu miał na myśli.
Popularne dziś: Nagły komunikat premiera Donalda Tuska. „Nie wytrzymał presji”
Donald Tusk o legalności wyborów. Giertych tłumaczy słowa premiera
Zacznijmy od tego, co szef rządu powiedział już 5 dni po przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborach. Zresztą po dodatkowej kompromitacji całego środowiska PO, które wyniki sondażowe potraktowało jak ostateczne i rozpoczęło wstydliwą z perspektywy czasu fetę.
Wówczas Donald Tusk, po kilku dniach namysłu, przekazał za pośrednictwem mediów społecznościowych słowa, które – według powszechnej wiedzy – podtrzymuje do dziś:
Każdy zgłoszony przypadek nieprawidłowości w liczeniu głosów jest sprawdzany i analizowany. Ewentualne fałszerstwa są badane i będą ukarane. Protesty trafią do Sądu Najwyższego. Rozumiem emocje, ale zakładanie z góry, że wybory zostały sfałszowane, nie służy polskiemu państwu.
Trudno się nie zgodzić, że premier Tusk miał tu na myśli jedną, fundamentalną rzecz. Mianowicie: nawet jeżeli w pojedynczych komisjach obwodowych doszło do pomyłek, to jest dosłownie niemożliwe, by przy przewadze około 400 tys. głosów na korzyść Nawrockiego ewentualne protesty mogły coś zmienić. Chyba nikt – z nielicznymi wyjątkami – nie ma wątpliwości, że gdyby był choć cień szansy na przechylenie szali na korzyść Trzaskowskiego, obóz Tuska natychmiast by z tej furtki skorzystał.
A mecenas brnie
Z liderem PO i szefem polskiego rządu niekoniecznie zdaje się jednak zgadzać Roman Giertych. „Żołnierz uśmiechniętych”, od wielu dni podsycający nastroje społeczne w związku z rzekomo sfałszowanymi wyborami uważa najwyraźniej, że opinia publiczna… źle zinterpretowała słowa Tuska tonującego nastroje. Mimo, że ten wcale się z nich nie wycofał.
– Premier Donald Tusk powiedział, że wobec Prezydenta i Prezydenta-elekta podniósł temat wiarygodności liczenia głosów i konieczności weryfikacji oraz że wybory prezydenckie są tak ważne, że nikt nie powinien ich podważać. Sens tej wypowiedzi jest oczywisty, a media publikują tylko ostatnie zdanie. Co za bezczelni manipulatorzy! – grzmi w sieci Roman Giertych.
Jak zauważył znany dziennikarz Robert Mazurek: to, co robi teraz Giertych i jego armia jest takim absurdem, że większość ważnych polityków PO po prostu nie chce w to brnąć. Pozostaje pytanie, czy znany mecenas faktycznie wierzy w swoją misję, czy ktoś zlecił mu nakręcanie afery wokół wyborów.




