Szymon Hołownia nie ma już powrotu pod skrzydła Donalda Tuska. Postarał się o to nie tylko sam marszałek, flirtując z PiS-em, ale i… lider Prawa i Sprawiedliwości właśnie. Czym Kaczyński przekonał Hołownię, by w bój o władzę pójść teraz pod rękę? Odpowiedź na to pytanie może wam się wydawać wręcz zaskakująco prosta.
Już od niemal pełnego miesiąca trwa coraz bardziej bezlitosne grillowanie Szymona Hołowni. Oczywiście przez środowiska, z którymi przez ostatnich kilka lat lider Polski 2050 był bardzo blisko. Przede wszystkim w obozie KO, a także wśród sympatyków koalicji, okrzyknięto go zdrajcą.
Nie tylko dlatego, że nie ma zamiaru – jak to określił – brać udziału w zamachu stanu. Zaskakująco wielu domaga się od marszałka Hołowni, by odwołał lub przesunął termin Zgromadzenia Narodowego. To ma się odbyć 6 sierpnia i właśnie wtedy Szymon Hołownia odbierze przysięgę od prezydenta elekta – Karola Nawrockiego. Ale nie tylko to doprowadza przeciwników PiS do białej gorączki.
Bo – jak ujawniono w 1. tygodniu lipca – szef Polski 2050 spotyka się potajemnie m.in. z Jarosławem Kaczyńskim. Mimo tłumaczeń, że jako marszałek Sejmu rozmawia z przedstawicielami wszystkich ugrupowań parlamentarnych, część mediów i wyborców nie miała wątpliwości: spiskują przeciwko Tuskowi. I wiele wskazuje na to, że się nie mylili. Spotkań było bowiem więcej.
Jak Kaczyński oczarował Hołownię
Nic oficjalnego na tę chwilę nie wiadomo. Jednakże dociekliwi dziennikarze donoszą o coraz to nowych wątkach. Przede wszystkim zdający sobie sprawę ze swojej słabnącej pozycji (zwłaszcza po 4,99 proc. w wyborach prezydenckich) Hołownia chciał podczas spotkania z liderami PiS „wybadać grunt”. Usłyszeć miał jednak ofertę, w wyniku której oczy zaświeciły mu się niczym pięciozłotówki.
Prezes Jarosław Kaczyński nie dość, że chce podać rękę tonącej Polsce 2050, to jeszcze ma do zaoferowania znacznie więcej, niż Donald Tusk. Premier mógłby przekonać Hołownię tylko pozostawieniem go na urzędzie marszałka Sejmu do końca kadencji. Nie zaś – według umowy koalicyjnej – zastąpić w ramach „rotacji” dokładnie w połowie rządów.
Natomiast prezes Prawa i Sprawiedliwości prawdopodobnie nęcił niedawnego sojusznika Tuska… funkcją Prezesa Rady Ministrów w ewentualnym, nowo powstałym rządzie PiS – Konfederacja – Polska 2050. Tuskowi nie pozwoliłoby na to wysokie ego i poczucie zagrożenia, że ktoś inny może być liderem. Ponad nim. A Kaczyński? Cóż. On nie tyle może się na to zgodzić, co nawet woli rządzić „z tylnego fotela”. Panowie z PiS i Polski 2050 upiekliby dwie pieczenie na jednym ogniu.
– Zgodzilibyśmy się na premiera spoza PiS, np. Krzysztofa Bosaka, gdyby to pozwoliło odsunąć od władzy Donalda Tuska – powiedział kilka tygodni temu były premier Mateusz Morawiecki (PiS).
PiS i Polska 2050 – sytuacja win-win?
Wracając do „pieczeni”. Z perspektywy Szymona Hołowni: utrzymanie się na powierzchni w wielkiej polityce, a nawet znaczący polityczno-społeczny awans. Dla Jarosława Kaczyńskiego: odsunięcie od władzy swojego odwiecznego politycznego wroga – Donalda Tuska. Ponadto posiadanie „swojego” i prezydenta, i premiera. Jak w latach 2015-2023.
Szymon Hołownia mógłby natomiast – jak chociażby Beata Szydło przed kilkoma laty – jeszcze twardziej niż ona udawać premiera niezależnego od PiS-u. Jest przecież z innej partii. Ba! On tej partii szefuje. Nietrudno sobie wyobrazić, że takie tłumaczenie mogłoby przekonać sporą część elektoratu Polski 2050.
Zresztą nie tylko elektoratu – w rozumieniu „zwykłych” wyborców. Również sceptyczni wciąż posłowie od Hołowni najpewniej w większości jednak woleliby przyłączyć się do zwycięskiego, większościowego obozu. Wyrażali zaniepokojenie w obliczu spotkań swojego lidera z politykami PiS przede wszystkim dlatego, że ten niczego z nimi nie uzgadniał.
Sytuacja może się zmienić, gdy szefowie kluczowych partii opozycyjnych odkryją karty. Sojusz PiS, Konfederacji, Polski 2050 i PSL byłby dla Tuska miażdżący. Tu można by już mówić o większości konstytucyjnej! Zatem dosłownej pełni władzy.




