Już tylko kilkadziesiąt godzin dzieli nas od historycznego spotkania Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem. A takim je określamy, bo to pierwsza zagraniczna wizyta naszej głowy państwa po sierpniowym zaprzysiężeniu.
Nowe, zakulisowe informacje rozgrzewają światowe media do czerwoności. Czyżby Nawrocki znów miał asa w rękawie? Znów kontrą ma oberwać premier Tusk i szef MSZ Radosław Sikorski! I to jaką…
Już w środę 3 września prezydent Karol Nawrocki poleci do Waszyngtonu. Odbędzie tam planowe spotkanie z prezydentem USA – Donaldem Trumpem. Co ciekawe, nasz nowy prezydent skorzysta z zaproszenia amerykańskiego przywódcy nie po raz pierwszy.
Nawrockiemu zależy na komitywie z Trumpem, Trumpowi zależy na Nawrockim. Nieczęsto prezydent USA tak bezpośrednio wspierał konkretnego kandydata w wyborach na prezydenta dużego europejskiego państwa.
Albowiem miał już okazję uścisnąć dłoń – co tu kryć – najpotężniejszego człowieka świata, jeszcze w trakcie kampanii wyborczej. Jako skazywany w kraju na porażkę kandydat popierany przez PiS.
Początkiem maja usłyszał od Trumpa w Gabinecie Owalnym słowa: „You will win”. Co oznacza dosłownie: „Wygrasz”. I cóż – w tej kwestii prezydent USA się nie pomylił. Choć oczywiście jego poparcie nie mogło nie wpłynąć pozytywnie na wynik – wówczas jeszcze kandydata Nawrockiego – w tamtych wyborach prezydenckich.
Trump i Nawrocki utrą nosa rządowi w Warszawie?
Jasne jest, że prezydent Karol Nawrocki nie leci tam po nic. Kurtuazyjne wizyty w wielkiej, światowej polityce to już dziś zupełna rzadkość.
Wiemy – przynajmniej częściowo – co chce ugrać polski prezydent. Szczególnie mocno zależy mu natomiast na jednym.
Mianowicie na tym, by uniknąć scenariusza, który opisywaliśmy TUTAJ – powołując się na analizę Roberta Mazurka. W telegraficznym skrócie: prezydent Nawrocki chce udaremnić chytry plan D. Tuska i R. Sikorskiego. Za sojusznika ma nie byle kogo – bo przywódcę USA.
Tusk i Sikorski mieli planować zrzucić winę wkrótce właśnie na prezydenta RP za prawdopodobne wycofanie dużej części amerykańskich wojsk m.in. z Polski. Co ma się więc wydarzyć? Tutaj nieoficjalnie dowiadujemy się, „filtrując” jeszcze te rewelacje u zaprzyjaźnionych kolegów z większej, stołecznej redakcji, że:
– Po oficjalnym spotkaniu ma paść publiczna deklaracja. Wspólna. Dotyczyć ma bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO. Czy Trump zapewni, że nawet gdy sytuacja w Ukrainie nieco się uspokoi, to nie zmniejszy się liczebność wojsk sojuszniczych w Polsce? Tego oczywiście nie wiem i wątpię, że wie to ktoś, poza samym Donaldem Trumpem. Czekamy – mówi nasz informator z otoczenia prezydenta.
Cóż. Coś takiego byłoby gigantycznym sukcesem Karola Nawrockiego. Jak również niezwykle bolesnym prztyczkiem w nos tak dla premiera Tuska, jak i ministra Sikorskiego. Jak wyżej – pozostaje nam czekać jeszcze co najmniej dwie doby, by wszystko stało się jasne.




