Nie milkną echa piątkowej tragedii we Wrocławiu. W stolicy Dolnego Śląska doszło do postrzelenia w głowę dwóch policjantów przez przestępcę poszukiwanego listem gończym. Funkcjonariusze ostatecznie po kilku dniach przegrali walkę o życie.
Sprawcą zajścia był 44-letni Maksymilian F., który już od jakiegoś czasu ukrywał się przed policją. Podczas aresztowania, siedząc w radiowozie, zdołał sięgnąć po ukryty pistolet i strzelić obu policjantom w głowę.
Mężczyznę złapało dzień później, w sobotę rano nieopodal wałów nadodrzańskich. Śmierć mundurowych sprawiła, że zmieniła się kwalifikacja czynu. Teraz Maksymilian F. odpowiadać będzie za podwójne zabójstwo, a nie za jego próbę. Według wszelkiej logiki, w więzieniu spędzi resztę życia.
Czy tragedii można było uniknąć?
W internecie trwa dyskusja na temat tego, czy można było uniknąć tych dramatycznych zdarzeń. W oczy rzuca się przede wszystkim to, jak łatwo morderca sięgnął po broń, będąc skuty kajdankami z przodu i przede wszystkim, dlaczego nie został dokładnie przeszukany.
W rozmowie z Wirtualną Polską o kondycji polskiej policji wobec ostatnich wydarzeń we Wrocławiu rozmawiał Andrzej Mroczek, były stróż prawa, a obecnie wykładowca Collegium Civitas.
– Ostatnie lata pokazują, że polska policja jest w głębokiej zapaści. Są sytuacje, w których odnoszą sukcesy, ale niestety wszystko to jest przyćmione przez różnego rodzaju zdarzenia, które się pojawiają. A społeczeństwo postrzega policję przez pryzmat tej nieudolności i braku kompetencji, jak i również tego, że policjanci sami stwarzają zagrożenie dla zdrowia i życia innych obywateli – powiedział Mroczek.