Reprezentacja Polski ma już tylko matematyczne szanse na bezpośredni awans z grupy eliminacyjnej na mistrzostwa Europy w Niemczech. Biało-czerwoni muszą jednak walczyć do końca, a ich absolutnym obowiązkiem jest pokonanie dwóch najbliższych rywali, czyli Wysp Owczych i Mołdawii.
Pierwszy mecz z Wyspami Owczymi rozegrany na Stadionie Narodowym był w wykonaniu polskich piłkarzy fatalny. Wygraliśmy wprawdzie 2:0 po dwóch golach Roberta Lewandowskiego, jednak styl gry pozostawiał wiele do życzenia.
Jutro Polaków czeka mecz wyjazdowy z Farerami. Klimat, jaki panuje w tym malutkim, 50 tysięcznym kraju położonym samotnie na Atlantyku na pewno nie będzie sprzyjał naszej drużynie. Dodatkowo trzeba będzie sobie radzić bez kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego, który nawet nie przyjechał na zgrupowanie.
Na naszych zawodnikach ciąży spora presja. W przypadku braku wygranej kolejny raz w oczach kibiców staną się pośmiewiskiem. Ostatnie wyniki reprezentacji wołają o pomstę do nieba, a przegrana 2:3 z Mołdawią w czerwcu była jedną z największych klęsk w historii polskiej piłki.
Czy Probierz przełamie tragiczną serię?
Na naszą niekorzyść przemawia także historia i statystyki. Od 1998 roku żaden selekcjoner nie wygrał debiutu, kiedy tym debiutem był mecz wyjazdowy. A przecież to właśnie jutrzejsze starcie z Wyspami Owczymi na ich terenie będzie dla Michała Probierza premierowym w roli selekcjonera.
Debiutu jako selekcjonerzy nie wygrali tacy trenerzy jak:
- Jerzy Engel
- Stefan Majewski
- Leo Beenhakker
- Franciszek Smuda
- Jerzy Brzęczek
- Paulo Sousa
- Czesław Michniewicz
- Fernando Santos
Probierz staje więc przed wielką szansą przełamania klątwy, która krąży nad selekcjonerami reprezentacji Polski w XXI wieku. Warto zadać sobie pytanie: Czy kiedykolwiek AŻ TAK obawialiśmy się meczów z półamatorskimi wyspiarzami? Aż tak chyba nie. To świadczy tylko i wyłącznie o miejscu, w którym ugrzęzła polska piłka nożna.