Siergiej Ławrow, szef rosyjskiego resortu dyplomacji, końcem ubiegłego tygodnia wypowiedział się w reżimowej telewizji m.in. na temat postawy Polski. Jego słowa – nawet nabierając spory wdech optymizmu – niestety należy traktować jako subtelną groźbę w naszą stronę.
Rosyjska propaganda prezentowana w stacji 1TV oraz innych mediach publicznych, to dosłownie inna rzeczywistość. Słowa polityków zachodnich – w tym polskich – są wycinane z kontekstu i prezentowane w asyście pokrętnej narracji. Jednakże te, które wygłosił Ławrow, puszczone zostały w obszerniejszym fragmencie.
[irp posts=”13458″ name=”Te słowa zabolą wszystkich Polaków. Makłowicz naprawdę to powiedział”]
Ławrow sugeruje, że Polska zaognia konflikt w Ukrainie
Postawa Siergieja Ławrowa jest niemal równie bezczelna, jak ta prezentowana przez innych – teoretycznie apolitycznych propagandystów Kremla. Narracja, jaką narzucił Władimir Putin, dosłownie pierze rosyjskim odbiorcom mózgi. Dlaczego zdobywamy się na aż tak ostre słowa? Otóż ze stanowiska Rosji wynika, że konflikt Rosji z Ukrainą zaostrza… m.in. Polska.
Bo to przecież my jako pierwsi ruszyliśmy Ukraińcom z pomocą. Przyjęliśmy miliony uchodźców i dostarczamy sąsiadom sprzęt wojskowy, niezbędny do obrony kraju przed bezwzględnym agresorem. Co na to Ławrow?
Otóż, jak powiedział w piątkowym wydaniu „Nowości” w propagandowej TV1, „kraje Europy na szczycie 20 w Indonezji krytykowały Rosję w związku z sytuacją w Ukrainie”. Ławrow mówił do milionów Rosjan o „rozdwojeniu Zachodu, bo jedni są za pokojowym rozwiązaniem konfliktu, a drudzy – w tym Polska – dostarczają broń Ukrainie„. Tym samym Siergiej Ławrow nazwał zbrodniczy atak Rosji na Ukrainę… „konfliktem”, który należałoby pokojowo rozwiązać.