Dwa dni temu reprezentacja Polski wygrała 7:1 z San Marino. Udział przy jednej z bramek miał debiutujący w tym spotkaniu Nicola Zalewski. Jego ojciec oglądał to wydarzenie na żywo na stadionie.
– To dla naszej rodziny coś wspaniałego. Marzenia spełniają się, jeżeli się w nie wierzy. Po wejściu syna na boisko wzruszyłem się. Łezka zakręciła mi się w oku, nawet dwie i trzeciej kawałek. Przeżyłem emocje, których nie da się opisać. Czekaliśmy na to. Byliśmy na stadionie z żoną i córką. Babcia śledziła debiut syna w Polsce – powiedział dumny z syna Krzysztof Zalewski.
Nicola urodził się w Tivoli i ma podwójne obywatelstwo. Zawsze jednak chciał grać dla reprezentacji Polski. Przedwczoraj jego marzenie się spełniło, ponieważ szansę dał mu selekcjoner Paulo Sousa.
– Przez pięć lat codziennie dowoziłem syna na treningi 60 kilometrów w jedną stronę – z Poli, wsi pod Rzymem. Zostawiałem syna pod bramą ośrodka treningowego i czekałem w furgonie. W zimę, bez ogrzewania. Czasem wstyd było nawet wysiadać z auta, bo jeździłem prosto z pracy, piachem ubrudzony – dodał Krzysztof Zalewski.
Ojciec zawodnika przyznał w wywiadzie, że jest chory na raka, który niszczy jego organizm. Przed wrześniowymi meczami kadry powiedział jednak, że nie przeżyje, jeśli nie będzie mógł zobaczyć meczów syna na żywo.
– Dziękuję panu Sousie, że dał synowi szansę. Nicola nie podłamał się po meczu z Albanią, w którym siedział na trybunach. Powiem więcej – on był i tak szczęśliwy, że jest częścią tej drużyny – dodał Zalewski senior – Cała nasza rodzina jest w ogromnej euforii. Dotknęliśmy nieba. Mieszkamy na emigracji i jesteśmy podwójnie dumni z bycia Polakami.