Franciszek Pieczka zmarł przed czterema dniami. Pogrzeb znanego aktora odbędzie się pojutrze. Jak się jednak okazało, nie będą to zwykłe uroczystości pogrzebowe. Dowiedzieliśmy się o tym dziś, za pośrednictwem jednego z państwowych resortów. O co chodzi?
Rozpaczają miliony ludzi. Odszedł bowiem nie tylko znany, ale i zasłużony oraz – nie bójmy się tego słowa – legendarny aktor. Grał zarówno Gustlika w „Czterech pancernych” w latach 60., jak i Stacha Japycza w serialu „Ranczo”, produkowanym już w XXI wieku. Słowem: człowiek-legenda.
Franciszek Pieczka – pogrzeb z honorami
Zmarły w piątek artysta był jednak zasłużony nie tylko dla polskiej kultury i sztuki. Był również bohaterem narodowym, z czego nie wszyscy zdawali sobie sprawę. Za życia odznaczono go chociażby Orderem Orła Białego.
Teraz bardzo ważne informacje w sprawie pogrzebu Franciszka Pieczki, który odbędzie się 29 września 2022 r. (Msza Św. w Warszawie Falenicy oraz pochówek w Aleksandrowie) przekazał minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.
Jeden z najwybitniejszych polskich aktorów teatralnych, telewizyjnych i filmowych zmarł 23 września w wieku 94 lat. Ostatnie pożegnanie artysty odbędzie się pojutrze w Falenicy z honorami państwowymi – przekazał szef resortu kultury.
Wielki aktor, wielki Polak
Gdyby chcieć wymienić całą filmografię i artystyczny dorobek Franciszka Pieczki, można by wyliczać w nieskończoność. Każdy znał go z innej roli, wielu nawet miało okazję spotkać go na żywo. I – bez zbędnego wybielania zmarłego – powiedzieć musimy, że dotąd nikt złego słowa o Franciszku Pieczce nie powiedział.
W pamięci widzów szczególnie zostanie zapamiętany z filmów „Ziemia obiecana”, „Potop”, „Quo vadis”, „Konopielka” czy „Jańcio Wodnik”. Szczególną popularność przyniosła mu rola Gustlika w serialu „Czterej pancerni i pies”. Pracował z najlepszymi reżyserami filmowymi i teatralnymi. Występował między innymi w Starym Teatrze w Krakowie, w Dramatycznym, Narodowym i Powszechnym w Warszawie. Grał w spektaklach Konrada Swinarskiego, Jerzego Jarockiego i Zygmunta Huebnera – wylicza TVP.