Strona głównaCiekawostki5 najbardziej irytujących zachowań klientów. Kasjerka Biedronki mówi wprost

5 najbardziej irytujących zachowań klientów. Kasjerka Biedronki mówi wprost

Statystycznie zdecydowana większość Polaków codzienne zakupy robi w Biedronce. Ta sieć dyskontów oferuje niemalże każdy produkt, którego potrzeba nam w domu. Od żywności, poprzez artykuły gospodarstwa domowego, odżywki dla sportowców, książki, zabawki, aż po sprzęt elektroniczny. A jesteśmy narodem licznym, jest nas blisko 40 milionów. Nie może zatem dziwić, że wśród tak ogromnej populacji znajdują się konsumenckie „czarne owce”. Jakie są najgorsze typy klientów i najbardziej irytujące ich zachowania? Opowiada nam kasjerka jednego z kołobrzeskich sklepów sieci Biedronka. 

Zanim przeszliśmy do konkretów, zgodnie ustaliliśmy, że ludzie są po prostu różni. Natomiast lista, którą przedstawimy poniżej absolutnie nie jest atakiem na Polaków jako naród czy społeczeństwo. Bo przecież podobne zachowania zaobserwować można najprawdopodobniej w każdym kraju świata, w którym istnieją sklepy funkcjonujące według podobnych mechanizmów, jak dyskonty w Polsce.

Jak się dowiadujemy, „Biedronka widziana z perspektywy klienta, a ta widziana okiem pracownika, to są dwie różne Biedronki”. Cóż. To dość naturalne, że nasze postrzeganie danego przedsiębiorstwa znacząco się różni w zależności od tego czy obserwujemy jego funkcjonowanie z zewnątrz, czy właśnie zza kulis. 

5 irytujących zachowań klientów Biedronki

My, „zwykli śmiertelnicy”, aż tak nie zwracamy na to uwagi. Jednakże każdy kolejny dzień przepracowany w najpopularniejszej sieci dyskontów w naszym kraju – jak mówi nasza rozmówczyni – to solidny bagaż nowych doświadczeń. Niestety, nierzadko również i frustracji. – Mimo wszystko, gdy nabierze się dystansu, tę pracę można polubić. Wyrabiają się automatyzmy, z czasem nie bierzemy wszystkiego aż tak bardzo do siebie – mówi Ania.

Po dłuższym okresie przepracowanym w Biedronce czy innym, podobnym dyskoncie, najbardziej irytować zaczynają sytuacje, w których klient:

  1. Idzie do kasy samoobsługowej z zakupami zawierającymi sam alkohol. Kasjer musi wówczas wstać i podejść, by zatwierdzić jego wiek. Przy kasie tradycyjnej zapłaciłby 3 razy szybciej. Kasjerów szczególnie dziwią sytuacje, w których niektórzy koneserzy procentowych trunków wybierają kasy samoobsługowe nawet wtedy, gdy do tradycyjnej nie ma kolejki.
  2. Wpatruje się nienawistnie w początkującego (często bardzo zestresowanego) kasjera / kasjerkę, gdy ten na przykład nie zna jeszcze kodu danego produktu i oczekuje na pomoc bardziej doświadczonego pracownika (zero empatii).
  3. Płaci gotówką i zamiast po otrzymaniu reszty odejść kilka kroków od kasy, ustępując miejsca osobie w kolejce za nim, przez dłuższy czas blokuje „linię”, mozolnie chowając banknoty i bilon do portfela.
  4. Wykłóca się, a nawet obraża pracowników sklepu, na przykład nazywając ich złodziejami. Przeważnie wtedy, gdy ceny podane na półkach różnią się od rzeczywistych. Klienci często nie rozumieją, że osoba na którą właśnie krzyczą, niekoniecznie odpowiada za zmiany cenówek. Natomiast nawet gdyby taka „kradzież” się Biedronce udała, to te nadpłacone kwoty naprawdę nie trafiają do kieszeni kasjerów.
  5. Bardzo wolno pakuje swoje zakupy, a przede wszystkim zaczyna to robić w nieodpowiednim momencie. Najbardziej sprawnym i efektywnym „systemem” jest spakowanie przynajmniej części zeskanowanych już produktów właśnie w czasie, gdy pozostałe suną jeszcze po taśmie. Tymczasem zaskakująco dużo osób jak gdyby nigdy nic czeka, aż strefa pakowania przy kasie tradycyjnej się zapełni, wtedy płaci za zakupy i w końcu zaczyna „się zbierać”. A to nigdy nie trwa krótko.

„Czy aby mnie nie oszukali”?

Miało być „TOP 5”, więc  jest pięć. Ania chce jednak wspomnieć o jeszcze jednym typie klienta. Mianowicie tym, który zawsze weryfikuje paragony. – Oczywiście nie krytykuję tego, że ktoś sprawdza czy ceny się zgadzają, albo czy omyłkowo nie nabiłyśmy czegoś, czego nie kupował – zaznacza od razu kasjerka z 2-letnim stażem. 

Jak mówi, jest to typ klienta podobny do tych opisanych w punkcie trzecim powyższej listy. Oczywiście czymś normalnym jest zweryfikowanie na podstawie paragonu, czy np. poprawnie nabił się rabat lub właśnie nie doszło do pomyłki z cenówką na półce itd. Ale tu znów: dlaczego by nie odejść metr od kasy, by na spokojnie przejrzeć paragon? 

Przecież w przypadku błędu lub wątpliwości, klient może zwrócić się do kasjera lub kasjerki i poprosić o wyjaśnienie lub zwrot pieniędzy. Albowiem – mówiąc pół-żartem – oddalając się od kasy na dystans większy, niż pół metra, nie traci automatycznie praw konsumenckich. Podsumowując Ania mówi nam: – W mentalności niektórych ludzi pozostało jeszcze coś takiego: zrobiłem tu zakupy, więc jestem królem sklepu. W ogóle nie myślą o innych. Muszę jednak zaznaczyć, że tak uciążliwi klienci stanowią zdecydowaną mniejszość.

Podobne artykuły