Do naszej redakcji zgłosiła się we wtorek matka poszukiwanego od ponad 3 miesięcy Krzysztofa Dymińskiego. 16-latek 90 dni temu wyszedł z domu i do dziś nie nawiązał kontaktu z najbliższymi. Rodzice wciąż żywią nadzieje, że syn wkrótce wróci do domu cały i zdrowy.
- Krzysztof Dymiński nie daje znaku życia od 27 maja
- Tego samego dnia o godz. 10:30 zostało złożone zawiadomienie na policję. – Krzysio otrzymał najwyższy stopień pilnego poszukiwania przez policję – mówił w rozmowie z TVN ojciec chłopaka.
- Krzysztofa, idącego wzdłuż ulicą do przystanku autobusowego, o godz. 4:07 widział sąsiad
- 16-latek wsiadł do autobusu i – jak udało się ustalić – pojechał do Warszawy
- Znajomi rodziny przekazali rodzicom, że Krzysztof około 5:35 umieścił wpis na Instagramie: „Dziękuję, żegnajcie”
- – Ostatnie logowanie było około 5:21 i od tamtej pory jego telefon milczał – mówi ojciec nastolatka
Sprawa zaginięcia Krzysztofa Dymińskiego stała się na przestrzeni ostatnich tygodni bardzo medialna. Jest to sytuacja niemal bezprecedensowa. Albowiem Krzysiek, po tym jak wyszedł z domu, miał sposobność znalezienia się w oku obiektywu bardzo wielu kamer monitoringu – zarówno tych publicznych, miejskich, jak i prywatnych. Stąd też na początku mogło się wydawać, że 16-latka uda się odnaleźć stosunkowo szybko. Ewentualnie że sam postanowi wrócić do domu.
Rodzice Krzysztofa Dymińskiego z ważnym apelem
Niestety, tak się do tej pory nie stało. Rodzice nie mają jednak zamiaru zmniejszać intensywności poszukiwań swojego ukochanego syna. Minęły już ponad 3 miesiące, odkąd Krzysztof Dymiński wyszedł z rodzinnego domu w miejscowości Pogroszew Kolonia w gminie Ożarów Mazowiecki. Od tamtej pory rodzina nie miała z nim kontaktu. Na domiar złego w sieci aż roi się od nierzetelnych, a nawet zupełnie nieprawdziwych informacji na temat przebiegu zdarzeń w dniu zaginięcia.
Również na naszych łamach pojawił się tekst, w którym zasugerowaliśmy, że 16-letni Krzysztof wyszedł feralnego poranka z domu po kłótni z rodzicami. To nieprawda. Okoliczności były zupełnie inne, a wyżej przytoczoną wersję pani Agnieszka Dymińska nazywa „bzdurami”. Prosi również, by nie publikować niesprawdzonych informacji na temat zaginięcia jej syna oraz nie powielać tych pozyskiwanych ze źródeł innych, niż policja czy właśnie rodzina Krzysztofa, bez uprzedniej weryfikacji.
Jak zatem wszystko się zaczęło? To mama Krzysztofa zwięźle opisała w rozmowie z dziennikarzami „Faktu”. – Późno szłam spać, więc zajrzałam do jego pokoju. Pocałowałam go w czoło, czego zwykle nie robię i mówię „synu odłóż telefon, bo śpisz z telefonem”. Odpowiedział „dobrze” i odłożył aparat. […] Pomyślałam, że obudzę Krzyśka i zawiozę go na spotkanie. Zajrzałam do niego do pokoju i zobaczyłam, że nie ma go w łóżku. Pomyślałam sobie, że może jest w łazience albo w garażu, ale nigdzie go nie było. Poszłam do męża i mówię: „Daniel, nie ma Krzyśka” – wspomina feralny poranek Agnieszka Dymińska.
Miejmy nadzieję, że 16-letni Krzysztof jest cały i zdrowy oraz że już niedługo wróci do rodzinnego domu. Jako redakcja życzymy tego zarówno jemu, jak i jego bliskim.